Uczestnictwo kilkorga czynnych polityków w urodzinowej imprezie dziennikarza RMF FM Roberta Mazurka rozpaliło polską scenę polityczną. Borys Budka i Tomasz Siemoniak oddali się do dyspozycji przewodniczącego Platformy Donalda Tuska. Według medialnych doniesień, szef partii miał być wściekły po publikacji "Faktu" zawierającej zdjęcia z urodzinowej imprezy. Sekretarz generalny partii Marcin Kierwiński przyznał w jednym z wywiadów, że cała sytuacja jest wizerunkowym problemem dla PO.
Tymczasem historyk i politolog prof. Waldemar Paruch wskazuje na dziwną reakcję Tuska na całą sytuację. Ekspert wskazuje, że upolitycznienie tej sprawy może mieć związek z przejmowaniem pełni władzy w partii przez byłego premiera.
Rozgrywka partyjna
Zdaniem prof. Parucha decyzja Tuska o "wezwaniu" na dywanik Budki i Siemoniaka ma być pokazem siły i przypomnieniem, kto rządzi w partii. Incydent z udziałem polityków PO w imprezie urodzinowej dziennikarza, na której byli obecnie także przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości, jak wskazuje politolog, "nie miał żadnego wymiaru politycznego".
– Tak naprawdę jest to wewnątrzpartyjna dyktatura, czyli to budowanie tzw. silnego przywództwa – powiedział prof. Paruch i przypomniał, że Tusk wracając do kraju "przyprowadził swoją ekipę ludzi" i oparł politykę na public relations zamiast na ofercie programowej.
– Opozycja Rafała Trzaskowskiego, Borysa Budki, czy Tomasza Siemoniaka w PO była za silna, więc Tusk postanowił zredukować ich pozycję – stwierdził ekspert i dodał: "Pamiętajmy, że Donald Tusk nie znosi kompromisu".
Czytaj też:
"PO musi bronić interesów niemieckich"Czytaj też:
"To gorszy scenariusz". Ekspert o przyszłości rządu PiS