PIECZEŃ RZYMSKA | Jest rok 1928.
Paul Robeson, znakomity amerykański czarnoskóry aktor i śpiewak, niezapomniany wykonawca standardów jazzowych, do dziś uważany za najlepszego interpretatora „Ol’Man River”, przybył z USA do Londynu na gościnne występy w musicalu „Show Boat” w mitycznym Theatre Royal Drury Lane na West Endzie. Stanął za rogiem w wytwornym Waldorf Hotel. Gdy wchodził, portierzy przepędzili go do bocznego wejścia dla dostawców, bo był Murzynem. Naturalnie nie tylko dlatego później stał się działaczem społecznym walczącym z rasizmem i imperializmem. Pokochał Związek Sowiecki i dostał Order Stalina.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.