Giertych do wora, wór do jeziora” – to najbardziej znane i zapamiętane hasło, wykrzykiwane pod adresem Romana Giertycha, ministra edukacji w rządzie PiS-Samoobrona-LPR w latach 2006–2007. Był on wówczas bez wątpienia jednym z najbardziej znienawidzonych i najmocniej atakowanych przez ówczesną opozycję i elity opiniotwórcze polityków. Dzisiaj ten sam Giertych jest w tych samych kręgach postacią cenioną i poważaną. Co więcej, niektórzy nawet po latach przyznają, że jego pomysły na edukację wcale nie były takie złe, jak się wydawało. Co się zmieniło? Miejsce Giertycha w politycznej układance. I tylko to. Giertych jest dziś adwokatem współpracującym z politykami Platformy, zwolennikiem opozycji i jednym z czołowych krytyków obecnej władzy, otwarcie zwalczającym PiS. To wystarczyło, by z czarnego luda, którym „Gazeta Wyborcza” regularnie straszyła dzieci (a konkretnie uczniów i ich rodziców), stał się poważnym prawnikiem, którego głos się liczy i którego warto słuchać.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.