Według prof. Parucha, na wynik rządzących wpływają bezpośrednio dwa wydarzenia. W rozmowie z portalem wPolityce.pl politolog wskazuje, że pierwsze z nich to "szturm migrantów na granicy z Białorusią czyli to zagrożenie zewnętrzne spowodowane przez Rosję, za pośrednictwem oczywiście Białorusi". Zwraca przy tym uwagę na "wpływ czy ocenę przez zasadniczą część wyborców w Polsce konsekwentnej polityki rządu w tej materii i jednocześnie zablokowanie dzięki rozwiązaniom stanu wyjątkowego możliwości fałszywej narracji budowanej przez pierwsze dni sporu migracyjnego przez polityków oraz dziennikarzy wspierających środowiska opozycyjne".
– Ale także wpływ na to miało drugie wydarzenie, to jest wiec, który miał miejsce w Warszawie, zorganizowany przez Donalda Tuska i Platformę Obywatelską. Niewątpliwie pokazał on wykwit agresji w wydaniu Donalda Tuska, który w swoim wystąpieniu zaatakował nie tylko polityków obozu rządzącego, ale także bezprzykładnie uderzył w instytucje państwowe, a uderzając w nie, uderzył tak naprawdę w państwo polskie – ocenia prof. Waldemar Paruch.
"Opozycja nie może się do tego przyznać"
Ekspert podkreśla, że opozycja niejako zastawiła pułapkę sama na siebie: – Strona opozycyjna nie jest w stanie przyznać się do tego, że dzisiaj to ona podważa sens i treść Konstytucji, natomiast obóz rządzący broni tejże Konstytucji przed jej łamaniem i przed działaniami pozatraktatowymi instytucji europejskich. Wydaje się, że Polacy postrzegają obóz rządzący i rząd Mateusza Morawieckiego w kategoriach najlepszego obrońcy interesów Polski w Unii Europejskiej i wydaje się, że narracja rządu jest bardziej skuteczna, że Polska jest i będzie w UE, ale Polska chce mieć wpływ na to, co się w tej UE dzieje, niż narracja głównie Platformy Obywatelskiej, że rozpoczyna się jakiś polexit.
Czytaj też:
Na kogo chcą głosować Polacy? Najnowszy sondażCzytaj też:
Rzońca: Opozycja mówi o Polexicie, a sama dawno porzuciła ojczyznę