Jak podają Jan Kracik i Michał Rożek, niestrudzeni badacze ciemnych miejsc dawnej stolicy Polski w swoich „Hultajach, złoczyńcach, wszetecznicach w dawnym Krakowie”, mieściła się ona w północno-zachodniej części piwnic nieistniejącego dziś ratusza miejskiego koło Sukiennic. Cóż to było za miejsce! Działało prawie 400 lat, oferując nie tylko wyszynk dobrego piwa i gorzałki, lecz także tańce, hulanki, nierząd i swawole. W roku 1717 nazwano je „jaskinią łotrowską”, ponieważ można było tutaj nie tylko zażyć zabawy i pozbyć się wypchanego mieszka, lecz także przenocować, przechować się wraz z łupami, jak w złodziejskiej dziupli. Tak uczynił np. w 1757 r. niejaki Maciej Głogowski, który oskarżony o kradzież wyznał, że mieszkał w Piwnicy Świdnickiej przez pięć niedziel. Gospoda była też miejscem uprawiania nierządu. „Tu niecne białogłowy wiedząc, że mężczyźni podochoceni z piwnicy wychodzą, sidła na nich zastawiały przy wejściu, które Indiami zowią” – pisał w XIX w. J. Louis. Andrzej Frycz Modrzewski biadał zaś: „Ludzie próżnujący cały dzień tam przeleżą, a żywią się z nierządnicami bardzo rozpustnie; dzieweczek i niewiast uczciwych pod zasłoną tańca albo jakiej innej gry do siebie proszą, a w ten czas o ich stateczność pilnie starają”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.