Premier Mateusz Morawiecki przekazał po szczycie, że najważniejszym tematem Rady Europejskiej były ceny energii i kryzys na rynkach. – Jego geneza ma dwa praźródła: nadmierną zależność wielu państw na rynku gazu od Rosji, a także spekulacje związane z prawami do emisji CO2 – mówił szef rządu.
W ramach szczytu, zostały wypracowane zapisy o konieczności powstrzymania wspomnianych wzrostów cen. UE ma także zbadać sytuację na rynku handlu uprawnieniami do emisji CO2.
Jaki sceptyczny
Do tej kwestii odniósł się w Polsat News europoseł Patryk Jaki. – Państwo widzą, co dzieje się na stacjach benzynowych czy w domowych rachunkach? To dopiero początek – wskazał. Polityk Solidarnej Polski przypomniał, że polskiej stronie zależało na tym, by liderzy unijnych państw zwrócili uwagę na ten problem.
Eurodeputowany nie ma wątpliwości, że unijna polityka klimatyczna będzie prowadzić do pogarszania się sytuacji i wzrostu cen.
Praworządność "odroczona w czasie"
Jaki skomentował też konkluzje szczytu dot. sporu o praworządność. Ocenił, że sprawa praworządności "jest odroczona w czasie". – Nie mam złudzeń, jaki będzie wyrok TSUE, ale walczyć należy do końca – powiedział w "Gościu Wydarzeń".
Dodał, że "nie chodzi o środki związane z Krajowym Planem Odbudowy", czyli "pożyczkami i dotacjami, które będziemy musieli spłacać". Jaki uściślił, że te drugie Polska zwróci w formie "nowych podatków, np. od plastiku".
Przypomnijmy: Ursula von der Leyen przekazała w piątek, że Komisja Europejska nie uruchomi mechanizmu warunkowości w budżecie UE przed wyrokiem TSUE w sprawie skarg Polski i Węgier na ten mechanizm.
Przeowodnicząca KE wskazała, że trzeba opracować wytyczne: – Jesteśmy w tym procesie. TSUE równolegle musi ocenić wniosek Węgier i Polski, czy ten mechanizm jest zgodny z prawem. Przyjrzymy się wyrokowi.
Czytaj też:
"Jeśli von der Leyen nie uruchomi procedury...". Thun: PE chce skarżyć KE