Karwelis: Kupujemy lekarstwo na kowida, niestety nie na głupotę

Karwelis: Kupujemy lekarstwo na kowida, niestety nie na głupotę

Dodano: 
Maseczka, zdjęcie ilustracyjne
Maseczka, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Pixabay / Domena publiczna
Dzień 615. Wpis nr 604 || No, mamy to. To znaczy jest (ma być) lekarstwo na koronawirusa. Oczywiście wyprodukował je producent szczepionek Pfizer.

I zaczęło się ciekawie, czyli powtórka z rozrywki. W przypadku szczepionek Europa i Polska zakontraktowały w ciemno po kilka dawek na głowę dla całej populacji. Chodziło o produkt nie przebadany i teraz mamy to samo. Premier Morawiecki oświadczył, że mamy zakontraktowane nowe lekarstwo i czekamy czy organy dopuszczające dopuszczą. Czyli znowu kot w worku. W dodatku potwierdzający to, co się stało w przypadku szczepionek: też byli pewni ich działania, a teraz się okazało, że skuteczność szczepionki leci na łeb na szyję i trzeba ją będzie powtarzać co pół roku. A nie tak się umawialiśmy. I ci sami – w tym momencie na podstawie… ulotek od producenta rozważają i klepią. A rządzący zamawiają.

To cud jakiś. Pfizer zaczął pracę nad lekarstwem w marcu 2021 roku. I proszę – już jest. Przypomnę nieskromnie, że do dziś nie skończyły się badania nad innymi, istniejącymi od dawna lekarstwami, które miałyby leczyć koronawirusa. A więc starych lekarstw nie zdążamy przebadać od prawie dwóch lat, a tu wychodzi Pfizer – cały na biało – i po 8 miesiącach ma już pewnie przebadane lekarstwo. Chłopaki obiecują 89% skuteczności nowego leku. Coś mi to przypomina jak obiecywali w sprawie szczepionek. Miało być do 95% – wyszło poniżej 40 i trzeba się doszczepiać. A więc chłopaki się czegoś nauczyli – zeszli o ok. 5% w obietnicach. A potem wyjdzie, jak przy szczepionkach, że nie chodziło o leczenie, a tylko o lżejszy przebieg, czy nawet – lżejszą śmierć.

Chłopaki mają jednak know-how, raczej jednak dojścia, bo przecież procedury są co najmniej takie same, jeśli nie bardzie zaostrzone, bo te związane z już istniejącymi lekarstwami nie muszą przechodzić chociażby badań co do ich szkodliwości i efektów ubocznych, bo to od kilkudziesięciu lat zweryfikowała rzeczywistość, a dopuszczenie odbyło się po wieloletnich badaniach klinicznych w trzech fazach. A tu – znowu – idziemy na rympał.

Co więc będzie z takimi krajami jak JaponiaIndie, które przeszły – z dobrym skutkiem – na leczenie iwermektyną?

Co z amantadyną doktora Bodnara, który leczy nią z powodzeniem ludzi od początku kowida, a który zaraz za to wyląduje w więzieniu z karą 5 milionów. Za leczenie ludzi. Czy doczeka w więzieniu na koniec badań klinicznych, które 4 miesiące przed Pfizerem zaczęto z amantadyną, a których wyników wciąż nie ma?

Premier Morawiecki, chyba oszukiwany, powołał się, że z tymi lekarstwami to nic nowego – wszak leczymy u nas w szpitalach Remdesivirem, oczywiście tylko przypadkiem produkowanym przez jednego z producentów Big Farmy za co najmniej 10 tysięcy za jedną terapię. Może premier nie wie, ale wyrocznia światowa koronawirusowa – WHO – nie uznaje skuteczności działania tego specyfiku w leczeniu koronawirusa. Nie ma się więc czym chwalić. Ale jak widać negatywna rekomendacja WHO nie ma znaczenia, bo Remdesivir stosuje się w szpitalach, z marnym skutkiem epidemiologicznym, ale niezłym finansowym, niestety nie dla pacjentów.

Popatrzmy na historię jego alternatywy – iwermektyny, która się też oficjalnie nie załapała i nie jest stosowana w szpitalach, w przeciwieństwie do Remdesiviru, który też nie ma rekomendacji, za to jest stosowany. 3 kwietnia 2020 grupa australijskich naukowców potwierdza dobroczynne działanie iwermektyny w terapii koronawirusa. Mija rok, ludzie stosują iwermektynę półlegalnie, nic się nie dzieje i w maju 2021 roku EMA zaprzecza jakimkolwiek pozytywnym działaniom iwermektyny. W czerwcu 2021 jest zalecenie, by nie stosować tego leku w terapii, wydane głównie na podstawie badań Lopez Medina 2021, które wykazało, że nie można stwierdzić pozytywnego działania iwermektyny w porównaniu z placebo, bo w obu przypadkach… liczba zgonów jest tak niska, że uniemożliwia wyciągnięcie wniosków.

Nowy lek Pfizera, Paxlovid, nie ma podstawowych wad istniejących leków. Jest drogi a nie tani i chroni go patent. No, bo lek musi być na wyłączność producenta i drogi, bo jak inaczej jak się zarobi na czymś tanim i ogólnodostępnym w produkcji? A więc powtarzamy ten sam scenariusz. Ja już nie wiem czy to głupota, czy premedytacja, ale powoli mi jest już wszystko jedno.

A więc znowu zamówimy jak głupi pączków, przepłacimy, potem będziemy rozdawać, jak dziś szczepionki innym biedniejszym krajom, czyli będziemy udawać humanistów, żeby nie wyjść na głupich lub oszustów.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

Źródło: dziennikzarazy.pl
Czytaj także