Pisarz, publicysta i poeta Andrzej Stasiuk udzielił wywiadu portalowi Onet. Stwierdził w nim, że był ostatnio w Niemczech i nie widział tam zamkniętego pomieszczenia z człowiekiem bez maseczki. "A kiedy tylko pociąg przyjechał granicę i wrócił do Polski, wszyscy to zdejmowali. Konduktor nie zwracał na to żadnej uwagi" – wskazuje.
Stasiuk pytany, czy to efekt swoistego "genu wolności", który mają w sobie Polacy, a o którym mówią rządzący, stwierdza: "Akurat oni, mistrzowie zniewolenia i manipulacji, mówią o wolności. Ja pie***lę. Chyba sobie jednak z tym nie poradzimy, tym bardziej że nie mamy narzędzi w postaci odpowiedzialnych rządzących. Rządzą nami cwani debile po prostu i tyle".
"Jesteśmy indywidualistami, co się przekłada na różne sfery, zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. Zamiast się szczepić, mamy to w dupie i nikomu nie wierzymy. To też jest opowieść o sobie państwie, o indywidualizmie i braku zaufania. A więc tak, poumieramy, damy radę! [śmiech] Nie zgładzono nas w powstaniach naszych bohaterskich, to i COVID-19 nam nie da rady" – ironizuje rozmówca Onetu.
"Czuję bezradność"
Pisarz został też zapytany, co czuje, "kiedy widzi dramatyczne obrazki z granicy polsko-białoruskiej, to całe cierpienie ludzi, w tym także dzieci?".
"Czuję bezradność. Uodparniamy się na to. Byłem tam ostatnio, to są moje rodzinne rejony, ze strony ojca. Zapakowałem do samochodu jakieś jedzenie i wody, ale nikogo nie spotkałem w lesie. Dwa razy mnie legitymowali i kazali wracać. Postanowiłem ostatnio napisać książkę o rzeczce mojego dzieciństwa, Bugu. A potem 19-letni Syryjczyk wpadł do wody i się utopił, gdzieś tam pod Woroblinem. I już mam go w książce. Mam bohatera nieboszczyka, który wychodzi do Polski jako topielec i patrzy na nasz świat" – mówi Stasiuk, nie kryjąc oburzenia polityką rządu wobec kryzysu na granicy.