Kowidki polskie, długo odkładane

Kowidki polskie, długo odkładane

Dodano: 
Maska. Zdj. ilustracyjne
Maska. Zdj. ilustracyjne Źródło:Pixabay
Jerzy Karwelis I DZIENNIK ZARAZY I Wpis nr 639 II Dziś odłożone kowidki pandemiczne, polskie.

Wiele się zestarzało i zdezaktualizowało, niektóre dojrzały na materiał do osobnych wpisów. Zobaczmy co zostało.

Minister Niedzielski w słynnym wywiadzie otwarciowym u Mazurka stwierdził, że dane polskie o zgonach są sztucznie zawyżone, chociażby w stosunku do niemieckich. Okazało się, że my zaliczamy do kowidowych ofiar osoby z chorobami współistniejącymi a nasi przyjaciele zza Odry – nie. A tyle się o tym pisało od początku, że po co to ciągnąc bez sensu, ale jak się chciało zaszokować publikę, najpierw, by dała się zamknąć, a teraz, by dała się zaszczepić, to teraz się ma. I tylko ci co m.in. do mnie skakali, że jestem w tym względzie płaskoziemskim szurem to teraz połkną swój język, czy nie? Czy jak zwykle, Polacy, nic się nie stało?

Jak się zaczęła kampania czwartej fali szczepiennej to mieliśmy do czynienia z pomyłkową narracją, którą zaraz wycofano, bo pewnie zadzwonił ktoś z miasta, że to strzał w stopę. Wyszło, że w przysuskim szpitalu (jednak) przebywa na kowidowym oddziale 17 osób zaszczepionych. Ale – od razu dodano – przechodzą oni kowida lekko. Jak się tylko pojawiły komentarze, to w takim razie co w szpitalu robią osoby lekko przechodzące koronawirusa i czy przypadkiem nie blokują miejsca dla innych – od razu wycofano. Nie wiadomo tylko czy wpisy na social mediach czy niby-pacjentów z oddziału.

Wyszło jak Pfizer chciał udokumentować działanie trzeciej dawki. Mrozi: „Pfizer chciał zatwierdzenia boostera (3. dawki) na bazie ok. 329 osób w badaniu w tym tylko 12 powyżej 65 lat. Oni robią tylko pozory ale nawet tego im się już nie chce … Dopóki ludzie nie pojmą co się dzieje – ta kpina z Nauki i medycyny się nasili”. Jak to było? Najlepiej przebadana szczepionka na świecie?

Jak na złość w tym samym czasie resort Niedzielskiego ogłasza, że tylko trzecia dawka przedłuży ważność paszportu kowidowego. Nie wiadomo tylko w jakim okresie unieważnia się poprzednie dwa strzały. Podpowiadam według badań Pfizera:

Stowarzyszenie Niezależnych Lekarzy i Naukowców zwróciło się do ministerstwa zdrowia o wydanie jednej próbki szczepionki, by można było zbadać jej zawartość. Ministerstwo domówiło. Ciekawe czy dlatego, że zabrania tego umowa z producentem, czy też nie chce, by się wydało, co tam jest. Ja bym dał, dla spokoju, ale to nie ja ściemniam miliony ludzi, że tam samo zdrowie.

Komitet ds. Sytuacji Nadzwyczajnych głównego zarządzającego pandemią, czyli WHO zarekomendował, by w podróżach odejść od wymogów paszportów kowidowych. Jednocześnie utrzymał on najwyższy z możliwych poziom światowego zagrożenia epidemiologicznego. To pozorna sprzeczność – WHO po prostu zauważyła, że szczepionki nie mają większego wpływu na transmisję wirusa, a więc segregacja ma co raz mniejszy sens. Ale to było jeszcze przed epoką śmiercionośnego Omikrona, który obecnie dziesiątkuje (mózgi) przestraszonych kowidian. Trzeba sprawdzić czy ta czuła rekomendacja się jeszcze ostała, choć i tak władze stosują się do zaleceń WHO tylko wtedy kiedy ta podwyższa poprzeczkę, jak ją opuszcza to koronaentuzjaści podnoszą wyżej gardę obostrzeń.

Minister Niedzielski ogłosił ankietę, którą mają wypełniać pacjenci szpitalni. Pacjenci mogą się wypowiedzieć na temat tego czy jedzenie im smakowało, czy obsługa była grzeczna i fajnie się komunikowała. Nic nie wiadomo czy w tej ankiecie uczestniczą osoby wykopane ze szpitali, by zrobić miejsce dla chorych na kowid. Może by jednak zapytać pacjentów jak idzie terapia, jak leczą, a nie w jakie ciapki jest pomalowana sala szpitalna, na którą wielu z nich nie zasługuje?

Pamiętacie Państwo Indie, ojczyznę Delty z płonącymi stosami trupów? Nie? No, bo Indie zrobiły swoje (przestraszyły na trzecią falę) i Indie mogły odejść. Myśmy się martwili, że tam strach i śmierć, a ja mówiłem, że są statystyki, że tam jest 10 razy lepiej niż u nas. Teraz przyszły wykresy.

Tam też jest słynna Brazylia, która nie walczyła kiedy my walczyliśmy. I co? Wyszło na to samo, minus straty z lockdownu. Nasze.

A my w kraju absurdu. Mamy już co prawda lockdown na szkołach ale jest to wynik nieznośnego paradoksu, na który nadziało się szkolnictwo w czwartej fali. Przypomnę, że chodziło o to, że zaszczepieni nauczyciele chorowali, za to zdrowe, niezaszczepione (jeszcze?) dzieci, lądowały na kwarantannie. Teraz jak wieszczył Kononowicz – nie będzie niczego i skończą się szydery. Wszyscy won, do domu.

Trzeba być cierpliwym. Niektórzy siedzą nad brzegiem rzeki i czekają, aż spłyną trupy ich wrogów. Ale kronikarz czasów zarazy musi być pokorniejszy. Nie czeka z satysfakcją, tylko z ciekawością, by odnotować kolejny obrót ludzkich losów. Trzeba tylko sobie zrobić zakładeczkę w rozumku i czekać, aż nagły błysk otworzy klapkę w nowym kontekście. Najczęściej nic się nie dzieje, ale jak już styknie, to na całego. Pamiętacie pana Pinkasa, szefa Sanepidu czasów kowidowych? Posrożył się on, był główną twarzą epidemii, którą po jego odejściu zastąpiły facjaty pandemisty zbiorowego – Rady Medycznej. Pod koniec zaczął coś przebąkiwać o maseczkach, że to tylko dla strachu i takie tam, widać, że bywało mu już wszystko jedno. Co ciekawe nie ma jego następcy. Mamy tylko pana Saczka, w zastępstwie wycofanego od września rzeczonego Pinkasa. W zastępstwie, bo pan Saczek nie ma odpowiedniego wykształcenia, bo jest od… komputeryzacji. Rozumiem, że nigdzie nie ma nikogo z takimi kwalifikacjami, czy też nie ma nikogo, kto by wziął odpowiedzialność za zarządzanie pandemią w Polsce. Chyba ta druga wersja jest bardziej prawdopodobna. Sam pan Pinkas okazał się człowiekiem wielu talentów, bo wszedł do Rady Nadzorczej Wytwórni Papierów Wartościowych. Zawistnicy mówią, że sprawdzi się tam jako wprowadzacz znaków wodnych do paszportów kowidowych.

W Szczecinie odjazd. Marszałek Zachodniopomorskiego, pan Olgierd Geblewicz, zarządził na odwrót. Do tej pory na pracy zdalnej trzymało się niezaszczepionych, żeby nie psuli powietrza. Teraz w Szczecinie to zaszczepieni z urzędu marszałkowskiego wylądowali w pracy z domu. Ma to, jak mówi pan Marszałek, zwiększyć ochronę zaszczepionych i ich bliskich. Nie ma chyba lepszej „reklamy” powrotu do normalności. Zaszczepieni w nagrodę siedzą w domu, zaś niezaszczepieni foliarze zażywają swobody, zakażając petentów. Taka to motywacja do szczepień, no chyba, że ktoś lubi posiedzieć w domu emulując robotę?

Mieliśmy zmianę czasu i już przywykliśmy, ale przychodzą dane astronomiczne. Czyli jak to z nami jest, choć może nie widzimy tego. Okazało się, że pracujący w godzinach 9-17 przez cztery miesiące (listopad-luty) nie zobaczą światła słonecznego po wyjściu z roboty. Jak to PO wyjściu? A jak jest PRZED wyjściem do roboty? Ja jak zapalam lampkę przed śniadaniem to wiem, że jest zima i długo potrzyma. Mnie to dołuje, pomagają tylko mandarynki.

I na koniec, tradycyjnie dwa cytaty jeden ogólnego użytku, choć wielu twierdzi, że jest polityczny:

Drugi już kowidkowy, od Emila Zasady: „Znajomy dostał dawkę przypominającą, ciekawe kiedy przypomni sobie, że leży mi pięć stów od roku”.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na bloguDziennik zarazy”.

Czytaj też:
Statystyka w służbie pandemiczności pandemii
Czytaj też:
Kowidkowy międzynarodowy miszmasz

Źródło: dziennikzarazy.pl
Czytaj także