Badania są realizowane przez osiem ośrodków. Celem ma być ok. 200 osób, które powinny być włączone do badania klinicznego, aby przeprowadzić odpowiednie analizy. Natomiast wstępne wyniki można określić już w połowie badań, czyli po ok. 100 zgłoszonych osobach. W Polsce właśnie trwają ich obserwacje.
Osoby w ramach tzw. fazy zaślepionej zostały włączone w dwutygodniowy cykl obserwacji. Identyfikacja pacjentów, zgodnie z przyjętymi procedurami medycznymi, nie będzie znana – zapewnił prof. Konrad Rejdak w rozmowie z telewizją wPolsce.pl.
Lek Amantadyna
W związku z pilną potrzebą leczenia COVID-19 i brakiem leków o znanej skuteczności, od początku pandemii lekarze i naukowcy stosowali sprawdzoną już wcześniej strategię, próbując wykorzystać istniejące, zweryfikowane pod względem bezpieczeństwa i zatwierdzone leki na inne choroby.
Jednym z kandydatów była Amantadyna, w ubiegłym wieku stosowana w leczeniu grypy. Z czasem jednak wirusy grypy uodporniły się na jej działanie i obecnie jest stosowana przede wszystkim u pacjentów z chorobą Parkinsona (jako lek zmniejszający drżenie). Jest dostępna w postaci siarczanu i chlorowodorku.
Badania kliniczne
– Chcielibyśmy uzyskać wyniki jak najszybciej, ale na to ma wpływ wiele warunków. My realizujemy badanie w obrębie ośmiu ośrodków. Aktualnie lek zarejestrowany na świecie był badany w 350 ośrodkach i zrekrutowano, włączono do analizy zaledwie połowę zakładanej populacji. Na jeden ośrodek wypadało dwóch pacjentów. W naszym przypadku każdy ośrodek opiekuje się 20, jak nie więcej, pacjentami. To pokazuje skalę przedsięwzięcia – powiedział prezes elekt Polskiego Towarzystwa Neurologicznego, związany również z Uniwersytetem Medycznym w Lublinie.
– Wykonujemy bardzo trudne badania kliniczne, ponieważ też ta choroba jest bardzo trudna. Trzeba spełnić określone kryteria – stwierdził prof. Konrad Rejdak.
Czytaj też:
FDA zatwierdziła dwa leki na COVID w ciągu dwóch dniCzytaj też:
Koronawirus w Polsce. Ministerstwo Zdrowia podało nowe dane