Rzućcie wreszcie ten ręcznik!

Rzućcie wreszcie ten ręcznik!

Dodano: 
Protest przeciwników przymusowych szczepień w Siemianowicach Śląskich
Protest przeciwników przymusowych szczepień w Siemianowicach Śląskich Źródło: PAP / Andrzej Grygiel
Dziennik zarazy | Wpis nr 705 || No, oddałem wielką kobyłę do najbliższego "Do Rzeczy". Po moim okładkowym artykule o pandemicznym alfabecie, czyli po "szto słucziloś", w najbliższy poniedziałek będzie o tym "kto winawat?".

Nie będzie to zaraz akt oskarżycielski na koniec pandemii (nie tak szybko, wstrzymać konie triumfalizmu), ale raczej coś w rodzaju planu śledztwa. To nie będzie też harmonogram zdarzeń, ale poszczególne akty prawne (i bezprawne) władzy, pogrupowane tematycznie, ale z rachunkiem zysków (częściej strat) za każde z takich działań. Prawnikiem nie jestem, a więc nie będzie wymienionych możliwych sankcji za te decyzje, nie jest to też mowa prokuratorska, ot pozbierane w ciąg logiczny przyczyny i skutki.

A więc można odsapnąć, bo nazbierało się tego ponad 30.000 znaków i sporo fajnych wykresów, nawet musiałem ściąć 1/3 tekstu, bo jednak przesadziłem z ilością. No więc na luzie chciałem się zwrócić do swoich zasobów zbieranych (od Świąt!) na kowidki, czyli do mojego pandemicznego lapidarium, okruchów rzeczywistości, z których można wywieść kształty całych budowli nowego świata. Najwięcej mam tych pandemicznych, z Polski oraz osobną grupę – ze świata. Druga podgrupa to kowidki obyczajowe. I zobaczyłem dwie tendencje – te epidemiologiczne mi się natychmiast zestarzały od kiedy odtąbiono (na razie pod stołem i nie wszędzie) odwrót od ofensywy sanitaryzmu. A więc muszę parę fajnych kawałków odłożyć in memoriam i zrobię sobie z tego wpis z ilustracjami do jakich absurdów byliśmy zdolni. Bo zaraz zacznie się wypieranie, że wcale tak nie było.

Ale – co jest drugim trendem, kowidki obyczajowe mamy w pełnym rozkwicie. To znaczy, że przybywa ich i nie starzeją się. Ba, eskalują. Dowodzi to mojej początkowej tezy, jeszcze z okresu Kwarantanny Pierwszej, że im dłużej będzie trwała pandemia, tym MNIEJSZE będą skutki epidemiologiczne, a większe i bardziej długotrwałe te kulturowo-społeczne.

Jednak wrócę do pandemii, bo warto zaznaczyć jeden moment. Jak już pisałem, kraje dzielą się na te walczące i te odpuszczające. Te odpadające w trybie prawie natychmiastowym znoszą praktycznie wszystkie obostrzenia. Holandia się wyłącza, Dania odpuściła przy rekordowym poziomie zakażeń (co dowodzi kompromitacji dotychczasowych środków i w dodatku potwierdza decyzję, bo zakażenia spadły). Dołącza wkrótce Szwajcaria. Najciekawszy jest przykład Austrii. Tak, tej, która miała od lutego wprowadzić obowiązek szczepień. Mówiłem, żeby na nią patrzeć. I co się okazało? Też odpuszcza, tylko z podwiniętym ogonem. Decyzje o zaszczepieniu podjętą przez tamtejszy parlament trzeba było zawiesić do kwietnia, bo spółka ELGA GmbH, odpowiedzialna za program szczepień, stwierdziła (przypadek), że się nie wyrobi z "powodów technicznych". To pozwoliło ultrasom u władzy wyjść z twarzą i odroczyć szczepienia. W międzyczasie sytuacja pandemiczna zmieniła się na tyle, że można było odwołać większość obostrzeń, z obowiązkowym szczepieniem włącznie. Czyli chciano dobrze, zareagował trójpodział, wirus odpuścił i "Austriacy, nic się nie stało"…

Mamy do czynienia z drugą tendencją, że kraje, które nie odpuściły – radykalizują swoje działania wobec obywateli. Przykład Kanady i Australii – głównych kowidowych poligonów – wskazuje, że opór prowadzi do nasilenia drakońskich poczynań wobec ludu. W ten sposób zaciąga się dług kłamstwa, zawęża się lejek, w który swym uporem pcha się władza, odcinając sobie represjami drogę powrotu. Może więc dojść do siłowego przesilenia i/lub prób przeczekania i rozwadniania protestów. To ogólna zasada, gdyż walka z kowidem (wzorem reguły Lenina-Stalina) nasila się im bliżej końca pandemii i zwycięstwa któregoś z plemion kowidowych.

Przestrzegam tym samym przed tą drogą "naszych". Jest już po herbacie i pora rzucić ręcznik na pandemiczny ring. Przeciąganie tego daje podejrzenia, że władze to robią tylko po to by się (łatwo) nie przyznać do błędu. A to najgorsze, bo w takim wypadku decyzje nie mają nic wspólnego z pandemią, tylko z… polityką. Odpuśćcie izolacje i kwarantanny, otwórzcie szkoły, zacznijcie leczyć. Nie ma co się upierać, bo niepostrzeżenie rozwinie się spirala represji, bo bez niej nie będzie można myśleć o akceptacji pandemii, którą naród uważa za skończoną.

Od 1 marca tego ma wejść, chyba jedynie siłą rozpędu, obowiązek szczepienia wśród polskich medyków. Jestem sadystycznie ciekaw, jak rząd będzie teraz jadł tę żabę. Czy to wprowadzi, czy jednak się wycofa? We wszystkich krajach, w których próbowano zmusić personel medyczny do szczepień, nawet go zwalniając w drodze represji, musiano pójść do Canossy, przeprosić ze zwolnionymi medykami i przyjąć ich z powrotem. W czasach pandemicznych (a właściwie w czasach spłacania długu zdrowotnego) trzeba walczyć o każdego medyka. A u nas z łóżkami jest nieźle (w 2020 roku Pandemii Pierwszej wykorzystywaliśmy tylko 57% łóżek, tak, tak…), za to z personelem słabo. No, jestem ciekaw, jak się rząd wyciągnie za włosy z tego bagienka, w które się wpakował na własne życzenie.

Odbija się niektórym jeszcze gdzieniegdzie sanitaryzmem. Ubawił mnie, a właściwie wstrząsnął ostatnio, minister Kraska, który oświadczył, że pewne obostrzenia powinny pozostać, bo się do nich przyzwyczailiśmy. To ciekawa i głęboka wypowiedź, z której można wycisnąć wiele znaczeń. Pierwsze to takie, że miały te obostrzenia jednak bardziej charakter znaku pandemii niż były środkiem do walki z nią. Drugie to takie, że jak rozumiem – tu się zgadzam z ministrem – oznacza to, że jednak te sanitarne rzeczy to będzie decyzja indywidualna, bo co mają robić ci, którzy się "nie przyzwyczaili"? No i na koniec sama istota – z taką argumentacją to po wojnie też trzeba by było utrzymać w miastach łapanki, we wsiach – pacyfikacje. Bo ludzie się przecież… przyzwyczaili.

Ostatnio jeden internauta dworował na Twitterze, że brakuje mu demonstracji… zwolenników obostrzeń. Właśnie, gdzie oni są? Przecież ich argumenty dotychczasowe się nie zdezaktualizowały, przynajmniej w ich wydaniu? Dalej płaskoziemcy mogą zakażać, dalej trzeba wyszczepiać wszystkich dookoła, by zatrzymać pochód śmiercionośnego Omikrona. No wziął i wykrakał. Zgodnie z "regułą Lityńskiego" nie należy drwić z czerwonej władzy wymyślaniem tego, do jakich absurdów może dojść, bo się dowie i wdroży. Złapałem już filmik z amerykańskiej uczelni, gdzie widać protest studentów (niedługo elity tego kraju) sprzeciwiający się zniesieniu obowiązku noszenia maseczek. To lewica, na bank. Bo to lewackie jest nie stosować kryteriów własnego zdrowia tylko wobec siebie, ale wmuszać innym stadne zachowania, w przekonaniu, że się wie, drogą inżynierii społecznej, co jest lepsze dla każdego.

Myślę, że sprawa jest prostsza. Chodzi o to, że pryszczata młodzież zyskuje na maseczkach. Czemu zaraz pryszczata? Na tej samej zasadzie, na jakiej Kinga Dunin napisała, że prawaki mają skrzywione ryje i wieprzowe karki. Boże, co to będzie za młodzież: albo krzywy, albo pryszczaty fizis… Ja, jak wiadomo, jestem za "Trzecim sortem" (czyli końcowe – "Szto diełat"?), który może uratować kraj. Teraz dochodzi argument, że będzie na pewno ładniejszy niż zwaśnione plemiona wojny polsko-polskiej.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy dostępne na blogu "Dziennik zarazy".

Czytaj też:
Austria: Egzekwowanie obowiązku szczepień wciąż jest niepewne
Czytaj też:
Eurostat podał dane o nadmiarowych zgonach. Fatalny wynik Polski

Źródło: dziennikzarazy.pl
Czytaj także