Prof. Grosse: Nie będzie szybkiego wstąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej
  • Łukasz ŻygadłoAutor:Łukasz Żygadło

Prof. Grosse: Nie będzie szybkiego wstąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej

Dodano: 
Prof. Tomasz Grosse
Prof. Tomasz Grosse Źródło:PAP / Paweł Supernak
W związku z wojną, Polska poprawiła swój wizerunek na arenie międzynarodowej oraz uzyskała wsparcie administracji Bidena, co w grze politycznej w UE ma niebagatelne znaczenie – mówi prof. Tomasz Grzegorz Grosse z Uniwersytetu Warszawskiego w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl: Czy możliwa jest do realizacji przyspieszona procedura przyjęcia Ukrainy do Unii Europejskiej? Pytam np. o perspektywę roku, bowiem politycy apelują, by stało się to, jak najszybciej.

Prof. Tomasz Grzegorz Grosse: Musimy rozstrzygnąć tutaj dwa aspekty. Pierwszy to kwestia proceduralna. Nie istnieje coś takiego, jak przyspieszony tryb akcesji do Unii Europejskiej. Proces akcesyjny, który wymaga negocjacji, przystosowania danego państwa do warunków członkostwa, które ocenia Komisja Europejska, jest stosunkowo powolny. W przypadku krajów Europy Zachodniej mamy przykład Finlandii, gdzie trwało to około dwóch lat, lub w przypadku naszego regionu widzieliśmy, że ten proces w wykonaniu Chorwacji zajął prawie dziesięć lat. W odniesieniu do Ukrainy można spodziewać się podobnego okresu.

A drugi aspekt?

Drugim aspektem jest kwestia woli politycznej. Można skrócić wspomniany proces, ale potrzebna jest do tego zgoda polityków. Można również wymyślić polityczną formułę, która pozwoliłaby na przyspieszenie procesu akcesyjnego, ale problem polega na tym, że nie ma takiej woli, głównie w Niderlandach, Niemczech czy Francji. Chciałbym zwrócić uwagę na jeden fakt. Na ostatnim nadzwyczajnym szczycie Rady Europejskiej w Wersalu nie było zgody na rozpoczęcie akcesji. Dlatego, co tu mówić o jej szybkości, skoro jak widać jest to niemożliwe ze względów politycznych? Warto pamiętać, że sama decyzja o rozpoczęciu negocjacji nie musi zakończyć się akcesją. Dowodzi tego ponad 20-letni okres rozmów z Turcją - licząc od 1999 roku, kiedy Rada Europejska uznała Turcję za oficjalnego kandydata do przystąpienia. Dzisiaj ta perspektywa członkostwa jest już martwa.

O czym świadczy brak zgody politycznej?

Można sądzić, że niektórzy aktorzy polityczni w Europie będą grali na zwłokę. Będą próbowali przeczekać okres mobilizacji politycznej po stronie Europy Środkowej wynikający z wojny w Ukrainie. Gdy w końcu nastąpi rozejm lub rozmowy pokojowe, będą zapewne dążyć do rozwodnienia rozmów dotyczących akcesji Ukrainy do struktur UE.

Czyli te wszystkie nawoływania o przyjęcie Ukrainy, czy debata z udziałem prezydenta Zełenskiego w Parlamencie Europejskim to zwykły PR?

To są gesty PR-owe ze strony niektórych instytucji i polityków. Entuzjazm jest widoczny m.in. w Parlamencie Europejskim, który poparł członkostwo Ukrainy w swojej rezolucji. Miało to swój polityczny skutek w postaci mobilizacji obrońców Ukrainy. Natomiast są oponenci tego procesu, bez których zgody nie ma możliwości rozpoczęcia akcesji nie mówiąc już o pomyślnym zakończeniu tego procesu w przyszłości. Niemniej ofensywa ze strony rządu polskiego, ukraińskiego i innych z naszego regionu przyniosła pewien skutek w postaci zbliżenia Ukrainy do Unii Europejskiej i nie przypominam sobie, żeby wcześniej przez wiele lat dyskusji na ten temat, było tak blisko. Jednak nie można chyba mówić, że osiągnęliśmy przełom i z całą pewnością Ukraina wejście do Unii Europejskiej.

Co powoduje ten opór? Koszty, czy polityka?

Po pierwsze koszty np. dla podatnika niderlandzkiego. Po drugie, niechęć przed potencjalnym zalewem państw zachodnich przed kolejną falą imigrantów ze wschodu. Po trzecie, negatywne postrzeganie nowych członków UE, jako tych, którzy nie potrafią się podporządkować regułom i kierunkom wyznaczanym przez liderów z Europy Zachodniej, tylko mają swoją opinię i chcą wprowadzać własne porządki. Z tym jest związana obawa, która pojawia się nie tylko w Niderlandach, iż wejście Ukrainy, kraju stosunkowo licznego pod względem ludności, zmniejszyłoby nierównowagę polityczną, która dziś jest w UE po stronie Zachodu na rzecz Europy Środkowo-Wschodniej. W związku z tym Francja, czy Niemcy musiałyby w większym stopniu liczyć się z głosem takich stolic, jak Warszawa. A dodajmy, że w związku z wojną, Polska poprawiła swój wizerunek na arenie międzynarodowej oraz uzyskała wsparcie administracji Bidena, co w grze politycznej w UE ma niebagatelne znaczenie.

Czytaj też:
Oligarchowie. Najbogatsi ludzie w Rosji. Kim są?
Czytaj też:
Doradca Zełenskiego o planie pokojowym: To tylko rosyjskie propozycje

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także