Angela Merkel oświadczyła, że nie chce Ukrainy w NATO.
Owszem, jest „tylko” byłym kanclerzem, ale w końcu były szef rządu to nie byle co, to tak jak Donald Tusk u nas. Robiąc to porównanie, należy oczywiście widzieć różnice. Tusk jest (tak to nazwijmy) kontrowersyjnym przywódcą opozycji, podczas gdy kanclerz Merkel jest niekwestionowanym narodowym autorytetem. Jej deklaracja przeciw udziałowi Ukrainy w przymierzu atlantyckim ma więc tym większe znaczenie, również dla pokoju. Jeżeli bowiem Ukraińcy sugerują, że mogliby przyjąć status międzynarodowo gwarantowanej neutralności, to tym bardziej wspierające ich państwa, w ramach koniecznej presji na Rosję, powinny deklarować gotowość zaproszenia Ukrainy do NATO.
Źródło: DoRzeczy.pl