Wkrótce minie miesiąc od chwili, gdy Sąd Najwyższy III RP ostatecznie oczyścił Beatę Sawicką z zarzutu korupcji. Minie miesiąc od czasu owej historycznej decyzji, a liderzy Platformy Obywatelskiej nie zrobili niczego, by tej skrzywdzonej ofierze straszliwego reżimu Jarosława Kaczyńskiego wynagrodzić lata udręki. A przecież należy się jej nie tylko zadośćuczynienie moralne.
Beata Sawicka, prawomocnie uniewinniona przez sąd III RP, a zatem osoba o nieposzlakowanej opinii, wzór dla dzieci i młodzieży, uczciwa na wskroś, do szpiku kości, powinna bezzwłocznie zostać uczyniona ważną postacią życia publicznego. Dlatego najwyższe władze Platformy (na czele z Donaldem Tuskiem), dla której w 2007 r. poświęciła swą karierę polityczną i życie osobiste, powinny zaproponować jej w ramach rekompensaty godną jej świadectwa uczciwości posadę. I niech Tusk nie myśli, że wykpi się jakąś marną „jedynką” na listach do Sejmu czy Senatu (lukratywne listy do europarlamentu zostały już przecież zamknięte). To musi być coś, co pozwoli Sawickiej rozwinąć skrzydła, przedwcześnie i zdradziecko podcięte przez koszmarny reżim IV RP.
Weźmy choćby służbę zdrowia. Platforma wciąż ma problem z jej prywatyzacją. Idzie jej ona wolno, opornie, jakby była prowadzona bez przekonania. A akurat w tej dziedzinie, o czym doskonale mogliśmy się przekonać podczas procesu bezpodstawnie oskarżonej Beaty Sawickiej, ma ona wprost niesłychane kompetencje. A także to, czego brakuje odpowiedzialnym za ten resort politykom PO – wolę wprowadzania zmian. Te szpitalne lody mogłaby więc Sawicka rozkręcić szybko i z pożytkiem, jeśli nawet nie dla całej Platformy, to z pewnością dla niejednego z jej członków. W każdym razie na pewno znacznie szybciej i sprawniej niż obecny minister zdrowia Bartosz Arłukowicz.
Jest też jednak inna posada, którą Beata Sawicka mogłaby piastować z ogromnym powodzeniem, ba, do piastowania której jakby się urodziła. Otóż ta ciężko doświadczona przez los kobieta, doświadczona w sprawach korupcji i stosunków z bezprawnie działającym tajnym agentem, znakomicie nadawałby się do nadania nowego impulsu Centralnemu Biuru Antykorupcyjnemu. Jeśli nie jak nikt inny, to w każdym razie jak niewielu zna się ona na korupcji, która tak się nam rozpleniła w ostatnich latach – właśnie wtedy, gdy Sawicka musiała w sądach walczyć o swe dobre imię.
Tak, Beata Sawicka na czele CBA to byłoby nie tylko symboliczne ukoronowanie jej kariery, ale także ostateczny i w dodatku niepodważalny dowód faktycznego poziomu determinacji, z jaką Platforma Obywatelska – i osobiście jej przewodniczący Donald Tusk – walczą z zalewającą Polskę plagą korupcji.