Bałtowie nie boją się Moskwy
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

Bałtowie nie boją się Moskwy

Dodano: 
Szefowie MSZ Polski i państw bałtyckich. Zbignbiew Rau, Edgars Rinkeviczs (Łotwa), Gabrielius Landsbergis (Litwa) i Eva-Maria Liimets (Estonia)
Szefowie MSZ Polski i państw bałtyckich. Zbignbiew Rau, Edgars Rinkeviczs (Łotwa), Gabrielius Landsbergis (Litwa) i Eva-Maria Liimets (Estonia) Źródło: PAP/EPA / TOMS KALNINS
Polityk partii Putina zaproponował cofnięcie uznania dla niepodległości Litwy. Czy państwa bałtyckie mogą być kolejnym obiektem rosyjskiej agresji?

Deputowany do Dumy z ramienia Jednej Rosji Jewgienij Fiodorow złożył niewiele ponad tydzień temu projekt ustawy, który może być zapowiedzią eskalacji napięcia w Europie Środkowo-Wschodniej. Zaproponowane zapisy przewidują uchylenie decyzji Rady Państwa ZSRS „O uznaniu niepodległości Republiki Litewskiej”. Według Fiodorowa decyzja ta była bezprawna, bo podjęta została przez niekonstytucyjny organ, którym w jego ocenie była powołana przez Michaiła Gorbaczowa Rada Państwa. Fiodorow uważa też, że sama decyzja naruszała konstytucję Związku Sowieckiego, ponieważ na Litwie nie przeprowadzono wymaganego ustawą zasadniczą referendum w sprawie wyjścia z ZSRS, nie został też wprowadzony okres przejściowy celem rozpatrzenia kwestii spornych. Deputowany powołał się również na prawo postsowieckiej Rosji. Zgodnie z konstytucją „Federacja Rosyjska jest prawnym następcą ZSRS na swoim terytorium”. A skoro tak, to może rewidować podjęte przez Sowietów decyzje.

Jako jeden z argumentów Fiodorow przytoczył wyniki przeprowadzonego w marcu 1991 r. referendum, w którym 76 proc. obywateli ZSRS opowiedziało się za „zachowaniem ZSRS jako jednego państwa”. To nie do końca prawda. Pytanie referendalne, na które trzy czwarte głosujących odpowiedziało twierdząco, brzmiało: „Czy jesteś za zachowaniem ZSRS jako federacji suwerennych, równoprawnych republik?”. To zaś nie oznacza poparcia dla czerwonego imperium w jego dotychczasowym kształcie. Ponadto Litwa, podobnie jak Łotwa, Estonia, Gruzja, Armenia i Mołdawia, odmówiła udziału w referendum, wybierając suwerenność poza granicami Związku. Oczywiście dla Fiodorowa te czynniki nie mają znaczenia. Nie chodzi przecież o zgodność z literą prawa i z faktami historycznymi, tylko o przynajmniej symboliczne zakwestionowanie następstw „największej katastrofy geopolitycznej XX w”., jak rozpad ZSRS nazwał Władimir Putin. Litwa, Łotwa i Estonia należą dziś do NATO i Unii Europejskiej, od lat konsekwentnie trzymają się jednoznacznie prozachodniego kursu.

Cały artykuł dostępny jest w 25/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także