"Dziś obchodzimy Międzynarodowy Dzień Ludności Rdzennej. W Ukrainie za taką uważa się Tatarów krymskich, Karaimów i Krymczaków. A dzisiejsze wybuchy w Nowofedoriwce to kolejne przypomnienie o tym, czyj jest Krym. Bo to jest Ukraina!" – napisała Wereszczuk na Telegramie.
Do wybuchów doszło po południu w rosyjskiej bazie lotniczej Saki w miejscowości Nowofedoriwka na Krymie. Na opublikowanych nagraniach widać kłęby dymu nad jednostką. Świadkowie mówią o kilkunastu eksplozjach.
Jak na razie nie jest znana przyczyna wybuchów. Armia Ukrainy oficjalnie nie potwierdziła, że przeprowadziła atak. Sytuacja jest niejasna tym bardziej, że baza znajduje się poza zasięgiem ognia broni rakietowej, jaką dysponuje ukraińskie wojsko. Rosyjska baza jest zlokalizowana ponad 200 km od linii frontu. Informacje o eksplozjach potwierdziło natomiast ministerstwo obrony Federacji Rosyjskiej, podając, że wybuchy nie zostały spowodowane przez ostrzał, tylko celową eksplozję nienadającej się do użycia amunicji. "Żaden sprzęt wojskowy nie został uszkodzony" – twierdzi ministerstwo obrony Rosji.
Media szybko zwróciły jednak uwagę na to, że nawet rosyjskie media donoszą o ewakuacji ludności cywilnej, mieszkającej w pobliżu bazy, co mogłoby przeczyć wersji podanej przez MON Rosji.
"New York Times": Za eksplozjami stoją Ukraińcy
"Za wybuchami w rosyjskiej bazie wojskowej stoją Siły Zbrojne Ukrainy, które w tej operacji użyły tylko ukraińskiego sprzętu" poinformował we wtorek "New York Times", powołując się na anonimowe źródło w ukraińskim wojsku. "To była baza lotnicza, z której regularnie startowały samoloty do ataków na nasze siły na południowym odcinku frontu" – przekazał urzędnik. Nie chciał ujawnić rodzaju broni użytej w ataku. Wskazał, że "użyto wyłącznie urządzeń produkcji ukraińskiej".
Na razie ani Rosjanie, ani Ukraińcy oficjalnie nie potwierdzają tych doniesień.
Czytaj też:
Potężne eksplozje w rosyjskiej bazie wojskowej na Krymie