Nancy Pelosi, będąc trzecią osobą w państwie i publicznie ściskając się z prezydent Tajwanu, złamała niejako tę grę pozorów, na co zarówno Waszyngton, jak i Pekin nie do końca wiedzą, jak zareagować. To pogwałcenie utrzymywanego przez ostatnie 25 lat status quo
Demokratka z Kalifornii jest pierwszym od 25 lat przewodniczącym Izby Reprezentantów USA, który odwiedził niepodległą chińską wyspę, a wizyta ta wywołała niezwykle agresywną odpowiedź Pekinu. Czas pokaże, jaki będzie rzeczywisty wpływ podróży Pelosi na Tajwan, która umocniła jej pozycję w Waszyngtonie, a także dostarczyła Pekinowi pretekstu do zwiększenia ćwiczeń wojskowych w pobliżu Republiki.
W obliczu najbardziej napiętych stosunków amerykańsko-chińskich w historii podróż Pelosi budziła kontrowersje od momentu, gdy w lipcu pojawiły się informacje o jej planach. Prezydent Joe Biden ostrzegł wtedy, że „w opinii amerykańskiego wojska nie jest to obecnie dobry pomysł”. Natomiast chiński rząd od początku głośno się temu sprzeciwiał, twierdząc, że wizyta naruszyłaby politykę USA wobec Tajwanu, który Chiny uważają za część swojego suwerennego terytorium. Argument, że członek Kongresu może zorganizować taką podróż bez aprobaty Białego Domu, przepadł lub został zignorowany. Chiński przywódca Xi Jinping ostrzegł, że Stany Zjednoczone „igrają z ogniem”.
Ze strony USA sekretarz stanu Antony Blinken w lipcu podczas spotkania w Indonezji poinformował swojego chińskiego
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.