To oczywistość. Zdarzają się jednak sytuacje, w których dany polityk tak uparcie powtarza pewne tezy, tak wytrwale wraca do pewnego schematu myślowego, tak podobnie formułuje przy wszystkich możliwych okazjach pewien przekaz, a jest też przy tym tak, wydaje się, autentycznie emocjonalny, że można uznać, iż jest w tym coś więcej niż tylko dyplomatyczna kurtuazja czy polityczna gra. Jeśli ten przekaz zawiera znaczący ładunek uczuć, można zacząć sobie zadawać pytanie, czy polityk ów jest zdolny do racjonalnej analizy sprawy, o której mówi.
Z wystąpienia pana prezydenta Andrzeja Dudy w Kijowie podczas spotkania Platformy Krymskiej przebił się przede wszystkim taki fragment: „I nie ma wśród Polaków żadnej dyskusji na ten temat. Gdyby siedział tutaj którykolwiek z moich poprzedników lub następców, powiedziałby wam to samo. Dopóki nas potrzebujecie, jesteśmy i będziemy przy was”.
Te słowa powinni wzbudzić sprzeciw same w sobie, ale jeśli złożyć je w całość z wieloma innymi wypowiedziami pana prezydenta, poczynając od słynnego marzenia o skasowaniu granicy pomiędzy oboma państwami, ogłoszonego 3 maja – robi się naprawdę niepokojąco.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.