Cztery dni w brudnych gaciach
  • Łukasz WarzechaAutor:Łukasz Warzecha

Cztery dni w brudnych gaciach

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło:Pixabay / Domena Publiczna
KONSTYTUCJA WOLNOŚCI I Polityka w Polsce w ciągu ostatnich lat stała się w dużej mierze grą w to, jak sprzedać ludziom kolejne porażki w taki sposób, żeby mieli poczucie, że to wielkie sukcesy lub przynajmniej, że władza o nich bardzo dba. Spójrzmy na epopeję węglową.

Najpierw, w marcu, mamy buńczuczne wystąpienie pana premiera z panią minister Anną Moskwą u boku, podczas którego szef rządu ogłasza, że walczymy z Putinem, więc my tu zaraz ruskiego węgla zakażemy i apelujemy do wszystkich, żeby też to natychmiast zrobili. Cóż, inni nie posłuchali – wiadomo, ruskie onuce. Ale my zabroniliśmy importu węgla od połowy kwietnia, odcinając nawet ten już opłacony przez polskich importerów, którego ci nie zdążyli ściągnąć do kraju. Putin się już po tym ciosie nie pozbiera!

Mija ledwo kilka miesięcy i okazuje się, że ta decyzja wpędziła nas w ostry kryzys węglowy. W trakcie którego, nawiasem mówiąc (szacunki Forum Energii za 2022 r.) wyeksportowaliśmy ponad 400 tys. ton węgla energetycznego (czyli – pomijając granulację – nadającego się do spalania w domowych paleniskach) na Ukrainę.

Skoro jest kryzys, to rząd pomoże! Pojawia się ustawa o rekompensatach węglowych. Pani minister Moskwa publikuje tłit: „Nie zabraknie węgla po akceptowalnej cenie! Gwarantujemy cenę na poziomie 996,60 zł za tonę”. Ustawa szybko okazuje się fikcją. Węgla nie ma. Pan premier zleca dwóm państwowym spółkom sprowadzenie węgla z zagranicy do końca sierpnia. Jest kolejny sukces! No i pojawia się ustawa o dodatku węglowym dla każdego.

Znów – kilka tygodni mija i okazuje się, że zaimportować dość węgla z zagranicy do początku sezonu grzewczego się nie da, więc pan premier po cichutku przesuwa końcowy termin operacji na początek wiosny przyszłego roku. Wychodzi też na to, że już

Czytaj także