–Propozycja Komisji Europejskiej dotycząca obowiązkowych redukcji zużycia energii oraz obciążenie przedsiębiorstw z sektora ropy naftowej, gazu i sektora rafineryjnego opłatą solidarnościową nie ma bezpośredniego wpływu na poziom cen energii elektrycznej dla odbiorców końcowych, a przekazanie środków jest przesunięte w czasie, bo podatki będą płacone w 2023 roku – uważa wiceminister klimatu i środowiska.
Wiceminister odpowiada posłom
Anna Łukaszewska-Trzeciakowska odpowiadała w czwartek w Sejmie na pytania posłów – podało ISBnews. – Z naszego punktu widzenia propozycje Komisji Europejskiej skupiają się na ograniczeniu przychodów wytwórców oraz redystrybucji pozyskanych środków. To, niestety, ma jedną wadę – nie ma bezpośredniego wpływu na poziom cen energii elektrycznej dla odbiorców końcowych, a przekazanie środków jest przesunięte w czasie, bo czas podsumowania i płacenia podatków to jest 2023 roku – powiedziała.
Przypomnijmy, że KE proponuje redukcję zużycia energii elektrycznej brutto o co najmniej 10 proc., w tym co najmniej o 5 proc. w wybranych godzinach szczytu oraz obłożenie firm z sektora ropy naftowej i gazu opłatą solidarnościową od zysku przekraczającego 20 proc. średniej z ostatnich trzech lat.
Stanowisko polskiego rządu
Wiceminister podkreśliła, że zdaniem polskiego rządu, interwencja powinna dotyczyć rynków hurtowych i bilansujących. – My stoimy na stanowisku, że należy interweniować na rynkach hurtowych, bilansujących, aby cena końcowa energii dla użytkowników, zarówno domowych, jak i przedsiębiorców była niższa – oznajmiła.
Zauważyła też, iż Polska na forum Unii Europejskiej zaproponowała wprowadzenie limitu ceny na wspólnym hurtowym rynku energii elektrycznej i limitu ceny na importowany do UE gaz ziemny. Zaznaczyła przy tym, że strona polska nadal będzie uczestniczyć w pracach nad uregulowaniami dotyczącymi europejskiego rynku energii.
Czytaj też:
Ziobro: Dobrze, że von der Leyen zrozumiała swój błądCzytaj też:
Moskwę zapytano o węgiel. "Tego nigdy nie obiecywaliśmy"