Ekspert: Mobilizacja w Rosji to klęska

Ekspert: Mobilizacja w Rosji to klęska

Dodano: 
Billboard ze zdjęciem żołnierza i napisem "Chwała rosyjskim bohaterom"
Billboard ze zdjęciem żołnierza i napisem "Chwała rosyjskim bohaterom" Źródło: PAP / ANATOLY MALTSEV
Dariusz Materniak, doktor nauk o bezpieczeństwie, uważa, że mobilizacja w Rosji w tym momencie i w takim stylu świadczy o słabości tego państwa.

W środę prezydent Rosji Władimir Putin ogłosił "częściową mobilizację wojskową". Jak informuje niezależny portal internetowy Meduza, w wielu rosyjskich miastach wybuchła fala demonstracji.

Rosjanie przeciwko mobilizacji

– Mobilizacja na tym etapie, już teraz, w momencie jej ogłoszenia, wobec reakcji społeczeństwa, jest klęską samą w sobie. "Z niewolnika nie ma pracownika", a tym bardziej nie będzie żołnierza. Innymi słowy: przeciętny Rosjanin nie wierzy, mimo wszystko, w przekaz propagandowy, a co najmniej nie ma ochoty ryzykować dla niego życia, nie identyfikuje się z obecną władzą i jej celami. A to już jest bardzo poważne zagrożenie dla długotrwałej stabilności, choć nie takie jak w innych krajach, bo woli buntu i zmiany oddolnej w Rosji nigdy nie było i nie ma jej dzisiaj – stwierdził Materniak.

Według eksperta nie tylko armia się skompromitowała, ale też społeczeństwo, które zaczęło się buntować przeciwko wojnie dopiero wtedy, kiedy zaczęto wysyłać cywilów na front. Protest zresztą, jak zaznaczył, jest i tak relatywnie niewielki.

Porażka propagandy

– Ogłoszenie mobilizacji jest przede wszystkim przyznaniem się do porażki i to bardzo spektakularnym. O ile do pewnego stopnia propagandzie udało się "obronić" wycofanie się spod Kijowa i Czernihowa oraz ograniczenie celów wojny do samego południa i Donbasu, to ogłoszenie mobilizacji, nawet częściowej, jest przyznaniem się do poważnych strat i klęski całego scenariusza "operacji specjalnej" – uważa Materniak.

Rosja oficjalnie chce powołać do służby 300 tys. rezerwistów, choć nieoficjalne doniesienia mówią o możliwości zmobilizowania nawet miliona ludzi. Pobór ten nie jest jakościowy, a ilościowy. Liczni poborowi pojawiają się na punktach zbornych albo załamani, albo pijani. Nie mają doświadczenia, a według doniesień mediów mają być wysyłani prosto na front, co najwyżej po dwutygodniowym przeszkoleniu.

Czytaj też:
Patriarcha Cyryl wspiera mobilizację. "Jeśli umrzesz za kraj, będziesz z Bogiem"
Czytaj też:
Zełenski do zmobilizowanych Rosjan: Gwarantujemy trzy rzeczy

Źródło: Wirtualna Polska
Czytaj także