Ks. Alfred Wierzbicki był pracownikiem naukowym Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego przez 30 lat. Postanowił jednak odejść na znak protestu przeciwko, jego zdaniem, "dręczeniu i poniżaniu" go przez władze uczelni.
Przyczyny decyzji
W rozmowie z "Więzią" ks. Wierzbicki wyjaśnił powody swojej decyzji. – Dojrzewałem do tej decyzji, gdy na uczelni toczyło się wobec mnie postępowanie dyscyplinarne. Sam jego przebieg to była jedna wielka sugestia, żeby odejść. Dręczono mnie i poniżano. Zacząłem myśleć, że nie chcę mieć do czynienia z tym środowiskiem. Nie było to łatwe, bo ten uniwersytet mnie uformował, sam również coś wniosłem w jego rozwój – tłumaczył.
Z kolei w rozmowie z Onetem etyk stwierdził, że najbardziej jest mu żal pracy na uczelni. Nie dostrzegał tam jednak właściwych warunków do pracy naukowej. – Nie czułem się tam bezpiecznie. Zapytałby mnie pan o coś za tydzień i znowu mogli mnie ciągać przed komisję dyscyplinarną – mówił.
Minister edukacji protestuje
"To słowa osoby sfrustrowanej, obrażające obecnego Rektora KUL i pracowników naukowych tej uczelni. Ks. Wierzbickiemu, jako chrześcijanin, proponuję więcej modlitwy i refleksji nad sobą, wybaczając złe słowa i myśli kierowane pod moim osobistym adresem" – napisał na Twitterze Czarnek, który sam jest profesorem lubelskiego uniwersytetu.
Minister odniósł się w ten sposób także do wypowiedzi ks. Wierzbickiego, który krytykował go personalnie. – Na KUL wyczuwalne są próby ręcznego sterowania przez prof. Przemysława Czarnka, który został ministrem – powiedział profesor. Dodał, że w Katedrze Etyki, w której był zatrudniony, przygotowywano program kształcenia nauczycieli etyki. Przeszedł on całą ścieżkę akceptacji, a mimo to minister Czarnek postanowił zlecić jego przygotowanie emerytowanemu pracownikowi uczelni, który nie zajmował się tą dziedziną.
Czytaj też:
Nagroda PEN Clubu dla ks. prof. Alfreda WierzbickiegoCzytaj też:
"Totalitaryzm u bram". Czarnek celnie punktuje wykładowcę UW