Premier Armenii Nikol Paszynian odmówił podpisania deklaracji Rady Bezpieczeństwa Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ). Dokument dotyczył pomocy dla jego kraju w kontekście konfliktu z Azerbejdżanem. Paszynian stwierdził, że zaoferowane wsparcie jest dalece niewystarczające. Bezskutecznie oczekiwał od sojuszników jasnej politycznej oceny sytuacji – nazwania Azerbejdżanu agresorem. Domagał się również, aby wszyscy członkowie organizacji zażądali od Baku wycofania wojsk z terytorium Armenii.
OBUZ, czyli „rosyjskie NATO”, jest systemem bezpieczeństwa zbiorowego i sojuszem wojskowym, zrzeszającym część państw postsowieckich. Oprócz Rosji w jego skład wchodzą Armenia, Białoruś, Kazachstan, Kirgistan i Tadżykistan. Powstał w 2002 r., na początku prezydentury Putina. Jest to jeden z trzech – obok Wspólnoty Niepodległych Państw (WNP) oraz Eurazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej (EuWG) – projektów integracyjnych, skupiających wokół Moskwy byłe republiki ZSRS.
Nie po raz pierwszy OUBZ odmówiła interwencji po stronie Ormian. Wcześniej podobna sytuacja miała miejsce w 2020 r., podczas wojny w Górskim Karabachu. Tyle że wtedy konflikt toczył się na spornym obszarze, do którego pretensje zgłaszają zarówno Erywań, jak i Baku. We wrześniu 2022 r. Azerowie uderzyli na terenie samej Armenii. Paszynian miał więc powody, by tym razem oczekiwać wsparcia sojuszników. Na nagraniu ze szczytu OUBZ widać nerwową reakcję Putina. Podczas wspólnego zdjęcia uczestników rozmów żaden z przywódców nie chciał stanąć obok rosyjskiego prezydenta. Paszynian zasugerował nawet, że być może OUBZ jest niepotrzebna, skoro nie spełnia swoich funkcji. Później złagodził stanowisko. Przy czym Armenia jest nadal mocno związana z Rosją. Na jej terenie znajdują się rosyjskie bazy wojskowe.
Wolta Paszyniana wpisała się w antyrosyjskie nastroje części armeńskiego społeczeństwa. Szczyt OUBZ odbywał się w Erywaniu. Ulicami miasta przeszli demonstranci, protestujący przeciwko wizycie Putina w stolicy Armenii. Cały ten kontekst wywołał ostre reakcje w Moskwie. Deputowany do Dumy z ramienia Jednej Rosji Jewgienij Fiodorow publicznie nazwał Armenię „nielegalnym tworem państwowym”, powstałym wskutek bezprawnego oderwania od ZSRS. W jego ocenie obecni rządzący w Erywaniu, podobnie jak ich koledzy w Kijowie, objęli władzę w rezultacie „rewolucji” zorganizowanej przez Amerykanów. Zaapelował, by „rozwiązać problem rusofobii w Armenii”. Już po szczycie OUBZ Paszynian omówił kwestię bezpieczeństwa na Kaukazie z Emmanuelem Macronem. Prokremlowska propaganda przedstawiła ten fakt nieomal jako zdradę, próbę zbliżenia z Zachodem, który chce rozbić jedność OUBZ.
Stosunek Moskwy do obecnego premiera Armenii nigdy nie był jednoznaczny. Paszynian objął władzę w rezultacie protestów społecznych, a to zawsze budzi niepokój Kremla, który jak ognia boi się „kolorowych rewolucji”. Z drugiej strony akurat ta rewolucja nie miała charakteru antyrosyjskiego czy prozachodniego. Partia Paszyniana przed objęciem rządów domagała się co prawda wyjścia Armenii z EuWG, potem jednak sam premier wielokrotnie podkreślał, że nie ma alternatywy dla bliskich relacji z Rosją. Putin ostatecznie zaakceptował zmianę władzy w Erywaniu, nigdy jednak do końca nowej ekipie nie zaufał.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.