Damian Cygan: Zbigniew Ziobro przyznał, że Solidarna Polska przygotowuje się do wariantu samodzielnego startu w wyborach. Czy o Zjednoczonej Prawicy można już mówić w czasie przeszłym?
Antoni Dudek: Jeszcze nie, natomiast minister Ziobro chyba pierwszy raz przyznał to, co już było wiadomo według zakulisowych, ale nigdy nie zdementowanych informacji, że latem 2020 r. miał zaproponować prezesowi Kaczyńskiemu włączenie Solidarnej Polski w szeregi PiS, co zostało odrzucone.
Myślę, że w tamtym momencie Ziobro zrozumiał, że różnie może być w kampanii wyborczej w 2023 r. i teraz to się właśnie objawia – lider Solidarnej Polski przygotowuje swoich zwolenników i opinię publiczną do rozwodu. Natomiast ostateczna decyzja nie będzie zależała od niego, tylko od Kaczyńskiego, bo on tu jest silniejszy. Moim zdaniem ta decyzja zapadnie wiosną podczas kształtowania list wyborczych, chyba że prezesowi PiS wcześniej puszczą nerwy, ale na razie nic na to nie wskazuje.
Jeśli Kaczyński uzna, że PiS nie ma szans na trzecią kadencję, wtedy Ziobro dostanie tzw. czarną polewkę, czyli na tyle nieatrakcyjne miejsca na liście, że będą dla niego nie do przyjęcia. Wtedy nie będzie miał wyjścia i stwierdzi, że trzeba walczyć samodzielnie, albo z częścią Konfederacji, choć średnio wierzę w to, żeby Krzysztof Bosak poszedł na współpracę z Ziobrą, ale wszystko jest możliwe, więc nie wykluczam tego.
Czy nie jest tak, że Komisja Europejska, stawiając rządowi kolejne żądania, paradoksalnie wzmacnia przekaz Solidarnej Polski?
Oczywiście, że tak. Dzisiaj wielu twardych zwolenników PiS uważa, że następuje jakaś kapitulacja, więc Ziobro liczy na poparcie swoich argumentów o tym, że premier zgodził się na zasadę warunkowości i "miękiszonowato" prowadził negocjacje z KE. I tu jest ten strach Kaczyńskiego, ile głosów Solidarna Polska mogłaby odebrać PiS w przypadku oddzielnego startu.
Na razie z badań, które mamy, nie wygląda to dla Ziobry dobrze, bo dają one Solidarnej Polsce około 1 proc. poparcia, więc to jest śmierć polityczna. Natomiast pamiętajmy, że w tych badaniach nie uwzględniono jeszcze rozłamu i sytuacji, w której Ziobro wytoczył PiS akt oskarżenia o zdradę ideałów, suwerenności Polski i tak dalej. Jakaś część wyborców mogła uznać, że to Morawiecki wyprowadził PiS na manowce, a Ziobro miał rację. Ale tego nie wiemy. Myślę, że dopiero teraz takie sondaże zaczną być robione.
Nie wykluczam, że Solidarna Polska może mieć 1 proc., ale zdziwiłbym się, gdyby to było więcej niż 5 proc. Sądzę więc, że partia Ziobry będzie miała znikome szanse na przekroczenie progu, mimo całej tej retoryki oskarżającej PiS o zdradę.
Dlaczego?
To jest kwestia zaufania do Kaczyńskiego. Jego najtwardszy elektorat nie wierzy w PiS ani w Morawieckiego, ale wierzy, że prezes ma rację. A Ziobro jest dla tych najwierniejszych wyborców człowiekiem nieuczciwym, który już raz zrobił rozłam w PiS, później wrócił, nic nie nawojował, może coś tam chciał zrobić z tymi sędziami, ale nie dał rady, a teraz jeszcze chce Kaczyńskiemu zaszkodzić, bo tu się ważą losy Polski, a on z tymi sędziami ciągle przeszkadza.
Większość ludzi w ogóle nie rozumie, o co z tymi sędziami chodzi, no poza tym, że dla twardego elektoratu PiS to "ciemne siły" i "kasta", którą należy wypalić, ale na tle całości problemów – wojna na Ukrainie, inflacja, budżet państwa – to może poczekać. W związku z tym myślę, że w przypadku zderzenia z Kaczyńskim Ziobro nie ma szans wyjść zwycięsko i zabrać PiS więcej niż 5 proc. głosów.
Opozycja pokłóciła się ze sobą po tym, jak Polska 2050 zagłosowała przeciwko nowej ustawie o Sądzie Najwyższym. Czy Szymon Hołownia przekreślił w ten sposób projekt wspólnej listy?
Myślę, że tak, ale to już było przekreślone wcześniej. Wspólnej listy opozycji i tak by nie było, chyba że PiS zacząłby zmieniać fundamentalne kwestie dotyczące ordynacji wyborczej, zmierzając w stronę modelu senackiego, czyli okręgów jednomandatowych.
To, co widzieliśmy w Sejmie przy okazji głosowania ustawy o SN, było elementem rozgrywki między słabnącym Hołownią a Koalicją Obywatelską o wyborców. Bo proszę zwrócić uwagę, że odkąd wrócił Donald Tusk, poparcie dla KO wzrosło, ale głównie kosztem Polski 2050. I moim zdaniem doradcy Hołowni uznali, że to jest dobry moment, aby urwać Tuskowi część tego antypisowskiego elektoratu.
A opowieści Hołowni o rzekomym buncie w jego sejmowym kole parlamentarnym to bzdury, dlatego że całe to koło składa się głównie z uciekinierów z Platformy. To są ludzie całkowicie wiszący na Hołowni, którzy muszą słuchać jego, a nie on ich, bo jak przestaną go słuchać, to nie da ich na listy Polski 2050 i jesienią nie będzie tych ludzi w polityce.
Czy PiS przekona prezydenta Dudę do podpisania nowej ustawy o Sądzie Najwyższym?
Zaskakujące jest dla mnie to, że w tej sprawie prezydent aż tak się zradykalizował. W związku z jego wystąpieniem poświęconym tej ustawie należałoby domniemywać, że Andrzej Duda doszedł do wniosku, że jednak może odgrywać samodzielną rolę polityczną i po siedmiu latach swojej prezydentury postanowił grać podmiotowo i niezależnie. Ale czy on wytrwa w tym postanowieniu, to zobaczymy po tej sprawie.
Gdyby chciał być dalej uważany za samodzielny podmiot, to po tym, co powiedział nie może się wycofać i powinien zawetować tę ustawę. Niektórzy mówią, że prezydent skieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego. Jest to jakieś kompromisowe rozwiązane, z tym że w TK też jest spór i konflikt.
Zatem logika by nakazywała weto, ale co Duda ostatecznie zrobi, tego mówiąc szczerze nie wiem. W ogóle mam wrażenie, że coś dzieje się na zapleczu prezydenta. Kolejni ludzie odchodzą – ostatnio minister Jakub Kumoch, a wcześniej Paweł Soloch z BBN. W Pałacu Prezydenckim jest jakieś ogromne zamieszanie. Nie znamy szczegółów, ale ja odbieram to tak, że prezydent się szamocze.
Czytaj też:
List otwarty do prezydenta. Ziobro: Polacy mają prawo wiedzieć
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.