Otóż w szeregach PiS – nie tych szeregowych szeregach, lecz dużo wyżej – narasta przekonanie, że „piniędzy nie ma i nie będzie”. Po co zatem cyrk w Sejmie? No bo trzeba pokazać, że to nie z naszej winy. W sensie, nie że naszej rubryki, tylko koalicji rządzącej.
Manewry wokół nowelizacji ustawy o SN (która ma dać pieniądze z KPO) obfitują w wiele interesujących wydarzeń. Jak wiecie, cała tzw. konstruktywna opozycja ustaliła, że wstrzyma się od głosu i pozwoli PiS wypełnić kamienie młyńskie…, tfu, milowe. A Hołownia i jego banda zachowali się niekonstruktywnie i zagłosowali jak totalni. Ku zaskoczeniu wszystkich? Nasze wiewiórki twierdzą, że Hołownię o takie głosowanie poprosił sam Zły Donald z Sopotu, znany jako Tusk.
Żeby było jasne, Zły Donald z Sopotu nie zniża się do takich przyziemnych rzeczy jak rozmowa osobista z jakimś tam Hołownią. A o osobistym proszeniu to już w ogóle nie ma mowy. Jak opowiadają wiewiórki, emisariuszem byłego króla Europy był nieco już zapomniany Misio Kamiński, obecnie Peezel.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.