Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk od miesięcy domaga się od partii opozycyjnych, aby wystartowały ze wspólnej listy. Były premier przekonuje, że taki scenariusz zagwarantuje zwycięstwo w tegorocznych wyborach parlamentarnych. Mniejsze ugrupowania jednak obawiają się marginalizacji przez PO oraz wskazują, że wspólna lista może paradoksalnie zmobilizować wyborców Prawa i Sprawiedliwości, tak jak to miało miejsce w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku.
Tymczasem media ujawniły część zapisów rzekomej umowy koalicyjnej Zjednoczonej Prawicy. Chodzi o zasady współpracy na linii PiS – Partia Republikańska dotyczące miejsc na listach wyborczych czy podziału stanowisk ministrów. Podczas czwartkowej konferencji prasowej w siedzibie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w Warszawie do doniesień odniósł się rzecznik rządu.
Müller: My się dogadujemy
– Nie znam umowy koalicyjnej, w sensie, poza doniesieniami medialnymi, które się pojawiły. Nie mam wiedzy, czy ten dokument, który jest pokazywany w mediach, jest umową koalicyjną. Nie wiem, która część konkretnie budzi emocje – odpowiedział Piotr Müller na pytania dziennikarzy o zapisy umowy koalicyjnej.
– Wątpliwości budzi, kto ma gdzie startować? Bo z tego, co wiem, to w tej chwili właśnie podobne dyskusje i emocje są w opozycji, jeżeli chodzi o listy wspólne w wyborach. Lewica, PSL, Hołownia, Platforma itd. Właśnie o to się tam wszyscy kłócą. My się nie kłócimy, my się dogadujemy – stwierdził polityk PiS.
"Sondaż obywatelski"
Przypomnijmy, że w ostatni poniedziałek portal Wyborcza.pl opublikował wyniki długo zapowiadanego sondażu partyjnego, nazywanego "sondażem obywatelskim". Fundacja Forum Długiego Stołu, chcąc sprawdzić, jaki wariant byłby optymalny dla obecnej opozycji przed tegorocznymi wyborami parlamentarnymi, uzbierała 90 tys. złotych od obywateli. Badanie przeprowadziła firma Kantar Public. Ankieterzy przepytali aż 4 tys. respondentów.
W sondażu rozważono cztery scenariusze. Ostatni zakładał wspólną listę opozycji. Taką listę poparłoby 50,9 proc. badanych. Z kolei PiS wskazałoby 36,1 proc. ankietowanych, a Konfederację – 13,1 proc. Tylko w takim wariancie opozycja mogłaby liczyć na większość w Sejmie – uzyskałaby bowiem 245 mandatów.
Czytaj też:
Miller: Jeśli PiS będzie miał trzecią kadencję, Polska już się nie podniesieCzytaj też:
"Tak straszyła opozycja". Morawiecki podsumował ostatnie miesiące