Kto kogo rozpracował

Kto kogo rozpracował

Dodano:   /  Zmieniono: 
Opowieść Igora Janke o Solidarności Walczącej bardziej przypomina lukrowaną opowiastkę niż rzetelną historię tej wyjątkowej organizacji podziemnej

Piotr Woyciechowski

Kilka tygodni temu na rynku wydawniczym pojawiła się ciekawa pozycja książkowa pióra Igora Janke zatytułowana „Twierdza – Solidarność Walcząca – Podziemna Armia” (wydawnictwo Wielka Litera ). Książka bardzo reklamowana. Opowiadająca dzieje jednej z najbardziej nieprzejednanych i antykomunistycznych organizacji podziemnych lat 80. ubiegłego wieku. Książka powstała w oparciu o zebranie przez autora relacje aktywnych działaczy SW: Kornela Morawieckiego, Andrzeja Kołodzieja, Jadwigi Chmielowskiej, Zbigniewa Jagiełło i wielu innych mniej lub bardziej zasłużonych osób.

W książce czytelnik może znaleźć iście sensacyjne wątki. Ujawniono między innymi związki SW z niemiecką terrorystyczną organizacją RAF, od której to organizacji SW miała otrzymywać skanery do podsłuchu częstotliwości używanych przez SB. Na podstawie przemyconej z USA na mikrofilmach instrukcji SW miała wyprodukować w Stoczni im. Komuny Paryskiej karabiny maszynowe. Z kolei zimą 1987 r. SW miała podłożyć materiał wybuchowy pod siedzibę Komitetu Miejskiego PZPR w Gdyni. Niestety, autor nie pogłębił i nie udokumentował wystarczająco tych rewelacji. Przecież informacje o związkach działaczy SW z lewacką organizacją terrorystyczną, a co już dziś wiadomo, kontrolowaną przez służby specjalne KGB i STASI, narażają na szwank nie tylko wiarygodność organizacji, ale czynią zasadnym pytanie, czy cała operacja nie była przeprowadzona pod kontrolą Rosjan i ich niemieckich sojuszników. Nie jest to jedyna słaba strona książki Igora Janke.

We wstępie do książki „Twierdza” czytelnik znajdzie na poważnie napisane przez autora zdanie, iż Solidarność Walcząca była organizacją, która inwigilowała Służbę Bezpieczeństwa lepiej, niż SB inwigilowała ją sama. Takie słowa nie tylko nie wytrzymują krytyki, ale mają prawo wzbudzić u czytelnika pusty śmiech. Niestety, opowieść Igora Janke o Solidarności Walczącej w wielu miejscach bardziej przypomina lukrowana opowiastkę niż rzetelną i poważną opowiedzianą historię o tej wyjątkowej organizacji podziemnej.

Figuranci i agenci

Nie wiadomo, dlaczego autor „Twierdzy” nie skorzystał z dostępnych dla badaczy materiałów operacyjnych Służby Bezpieczeństwa będących w zasobie archiwalnym IPN. Dowiedziałby się o stopniu rozpoznania i infiltracji trójmiejskiej SW, w tym jej lidera Andrzeja Kołodzieja, przez komunistyczny wywiad cywilny oraz o stopniu penetracji przez rzeszowską SB tamtejszego oddziału SW. Wydział XI Departamentu I kontrolował niemal wszystkie szlaki przerzutowe ze Szwecji i z Belgi do Polski, w tym działalność Andrzeja Kołodzieja, do którego kierował pomoc m.in. Józef Lebenbaum ze szwedzkiego Komitetu Poparcia dla Solidarności. W przypadku Okręgu SW Rzeszów stan agentury SB przekroczył co najmniej jedną trzecią ogólnej liczby jej członków.

Interesujący jest również wątek działań operacyjnych podejmowanych przez Wojskową Służbę Wewnętrzną przeciwko SW. Z dostępnych sprawozdań wynika, iż działania te prowadzono na dużą skalę. Szczególnie dużo uwagi SW poświęcał Zarząd WSW Śląskiego Okręgu Wojskowego specjalizujący się w działaniach wymierzonych przeciwko podziemiu. Oficerem kontrwywiadu wojskowego, który szczególnie zaciekle zwalczał działaczy SW, był płk Stanisław Torebko – były zastępca szefa Zarządu WSW Śląskiego Okręgu Wojskowego. W latach 1982–1984 r. w ramach Sprawy Operacyjnego Rozpracowania o kryptonimie Werbownik rozpoznawano działaczy Radia SW z terenu Wrocławia. W ramach tej sprawy miano w 1982 r. doprowadzić do wprowadzenia w struktury podziemne TW „Cedr”, któremu jeden z działaczy Radia SW Bogusław Lemański z Zakładów Naprawczych Sprzętu Medycznego we Wrocławiu zaproponował podjęcie współpracy w zakresie konstrukcji i produkcji nadajników radiowych. W okresie stanu wojennego prowadzono także sprawę operacyjnego rozpracowania o kryptonimie Labirynt. Jednym z figurantów tego rozpracowania był Antoni Gorazd, pracownik naukowy Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Bliski współpracownik i doradca Władysława Frasyniuka, Barbary Labudy i Józefa Piniora. Figurantami tych spraw operacyjnych byli także pracownicy naukowi: dr Krzysztof Szajowski z Politechniki Wrocławskiej oraz dr Jerzy Weber z Akademii Rolniczej we Wrocławiu. Według danych kontrwywiadu wojskowego dr Krzysztof Szajowski był zaangażowany w działalność RKS Dolnego Śląska i pełnił rolę łącznika pomiędzy głównymi działaczami tej struktury. Zaś dr Jerzy Weber był członkiem Zarządu Regionu Solidarności Dolnego Śląska, który po wprowadzeniu stanu wojennego nie zaprzestał działalności związkowej. Natomiast w 1984 r. prowadzono SOW „Lancet”, w ramach której interesowano się grupą, jak to określono, „byłego” kierownictwa SW. W tym samym okresie przy wykorzystaniu techniki operacyjnej w sprawach o kryptonimach Werbownik i Minerwa doprowadzono do zatrzymania w czasie spotkania dziewięciu osób związanych z Agencją Informacyjną SW.

Wyjątkowy splot działań kontrwywiadu wojskowego i wywiadu wojskowego wobec Solidarności Walczącej ukazuje wojskowy dokument pochodzący z 1983 r. znajdujący się w archiwum IPN.

W styczniu 1983 r. do Szefa Wojskowej Służby Wewnętrznej wpłynął tajny meldunek płk. Eugeniusza Smolarczyka – szefa Zarządu Śląskiego Okręgu Wojskowego WSW. W rzeczonym liście płk Smolarczyk powiadomił szefa wojskowej bezpieki, iż figuranci spraw operacyjnych o kryptonimie Werbownik i Labirynt: inż. Bogusław Lemański zatrudniony w Zakładach Naprawczych Sprzętu Medycznego we Wrocławiu oraz pracownicy naukowi dr Jerzy Weber z Akademii Rolniczej we Wrocławiu i dr Krzysztof Szajowski z Politechniki Wrocławskiej – rozpracowywani ze względu na ich aktywność w podziemnych strukturach kierowanych przez Kornela Morawieckiego i RKS Dolny Śląsk – są jednocześnie niejawnymi współpracownikami wywiadu wojskowego. Pułkownik Eugeniusz Smolarczyk meldował swojemu przełożonemu, że wymienieni aktywiści podziemia są wykorzystywani przez wrocławską ekspozyturę wywiadu wojskowego jako agentura wszechstronnie przeszkolona do zadań specjalnych za granicą. Szef WSW został także poinformowany o podjętej przez obie służby współpracy w celu przejęcia posiadanych na stanie wywiadu osobowych źródeł na stan kontrwywiadu wojskowego na potrzeby prowadzonych przez WSW operacji przeciwko wrocławskiemu podziemiu. W korespondencji znalazła się wzmianka o dokonanym już przejęciu na kontakt WSW inż. Bogusława Lemańskiego pod pozorem kontynuowania współpracy z wywiadem. Dzięki temu zabiegowi śląska WSW zamontowała u swojego współpracownika podsłuch w jego mieszkaniu. Meldowano o planach przejęcia w następnej kolejności dr. Krzysztofa Szajowskiego z Instytutu Matematyki PW.

Z dostępnych w IPN dokumentów jednoznacznie wynika, iż Bogusław Lemański, Krzysztof Szajowski i Jerzy Weber byli niejawnymi współpracownikami tzw. Agenturalnego Wywiadu Operacyjnego (AWO).

Szkolenia operacyjne

Agenturalny Wywiad Operacyjny wchodził w skład struktury organizacyjnej komunistycznego Wywiadu Wojskowego (Zarządu II Sztabu Generalnego LWP) jako osobny oddział pionu operacyjnego wywiadu (oddział ten był oznaczony cyfrą rzymską „XIII”, a następnie po zmianie numeracji literą „A”). Głównym celem AWO było zorganizowanie grup wywiadowczych na obszarach wybranych państw NATO: środkowej i północnej części RFN oraz Dani, Belgi i Holandii. W okresie bezpośredniego zagrożenia militarnego bądź wojny aparat wywiadowczy AWO miał dostarczać informacje wywiadowcze bezpośrednio do Sztabu Frontu. W uproszczeniu AWO był zorganizowany w rezydentury (cztery–sześć osób) bądź w grupy agenturalne (dwie–trzy osoby). Werbunku dokonywano głównie spośród obywateli polskich wśród oficerów i podoficerów rezerwy. W skład rezydentury lub grupy wywiadowczej wchodzili wywiadowcy i radiotelegrafiści oraz kurierzy. W okresie bezpośredniego zagrożenia i stanu wojny rezydentury/grupy miały być przerzucane na obszary wywiadowczego zainteresowania przeciwnika. Koncepcja AWO zrodziła się w Moskwie i została zaszczepiona w struktury wywiadów wojskowych wszystkich państwa UW pod koniec lat 60. ubiegłego wieku.

Krzysztof Szajowski i Bogusław Lemański zostali zwerbowani do współpracy z wywiadem wojskowym w 1978 r. Pierwszy jako wywiadowca – telegrafista o ps. Przybysław, drugi jako kurier o ps. Remigiusz. Jerzy Weber zwerbowany został rok później, tj. w 1979 r., jako wywiadowca o ps. Szczęsny. Wymienieni zgodzili się na współpracę dobrowolnie.

Wszystkich do współpracy pozyskał ten sam oficer ekspozytury wywiadu wojskowego we Wrocławiu – kpt. Dobrosław Mąka. W kontaktach ze swoimi źródłami używał nazwiska operacyjnego Sychowski. Mąka był już doświadczonym oficerem wywiadu. Rok przed pierwszymi dwoma werbunkami odbył szkolenie w GRU. Następne w 1989 r. W WSI zajmował kierownicze stanowiska i przebywał na placówkach zagranicznych w charakterze attaché wojskowego.

Współpracownicy nie wiedzieli o sobie, choć w przypadku pracowników naukowych Krzysztofa Szajowskiego i Jerzego Webera przypisano ich do tej samej rezydentury o kryptonimie LEW i mieli oni w późniejszym okresie tego samego oficera prowadzącego. Wymienionych wytypowano na podstawie przeglądu ewidencji podoficerów rezerwy WKU we Wrocławiu. Przed werbunkiem kandydatów poddano drobiazgowemu rozpracowaniu, które trwało około roku i prowadzone było wspólnie przez wywiad wojskowy oraz organy WSW.
Wszyscy wymienieni współpracownicy przeszli wielomiesięczne i specjalistyczne szkolenia operacyjne, od wszystkich oficer prowadzący odebrał deklarację współpracy, wszyscy byli wynagradzani za realizację zadań operacyjnych oraz wypłacano im z funduszu operacyjnego wywiadu diety za udział w organizowanych ćwiczeniach.

Z całej trójki tylko Jerzy Weber wykonywał zadania wywiadowcze poza granicami PRL. Rozpracowywał dwukrotnie wskazane obiekty wojskowe Bundeswehry będące w zainteresowaniu komunistycznego wywiadu oraz przeprowadził akcję podrzucenia materiałów dla agenta do przygotowanego na terenie Niemiec w pobliżu miasta Bayreuth schowka o kryptonimie Grota. Operacja specjalna podrzucenia materiałów do schowka wedle oceny wywiadu została wykonana prawidłowo i bez zakłóceń. Wywiad docenił swego współpracownika i przyznał mu nagrodę pieniężną w wysokości 1,5 tys. zł. Nagrodę wręczono za pokwitowaniem w kawiarni Narcyz we Wrocławiu tuż przed świętami Bożego Narodzenia w 1979 r. Z udziału w tych akcjach Jerzy Weber sporządził własnoręcznie sprawozdania. Pozostali współpracownicy wywiadu Krzysztof Szajowski i Bogusław Lemański realizowali zadania na terenie miasta Wrocławia.

Współpraca z wywiadem

Lata 1980–1981 w Polsce to okres strajków sierpniowych oraz festiwalu Solidarności. Nasi bohaterowie w mniejszym lub większym stopniu angażują się w życie społeczne kraju. Doktor Jerzy Weber zostaje przewodniczącym Komitetu Założycielskiego, a następnie Komisji Uczelnianej NSZZ „Solidarność” Akademii Rolniczej we Wrocławiu. Niedługo potem zostaje także członkiem Zarządu Regionu Dolnego Śląska oraz delegatem na I Krajowy Zjazd Solidarności w Gdańsku. Z kolei dr Krzysztof Szajowski nie angażuje się zbytnio w życie związkowe, choć do Solidarności przystępuje. Natomiast ze względu na pracę w Instytucie Matematyki Politechniki Wrocławskiej zna osobiście wielu prominentnych działaczy Solidarności: Kornela Morawickiego oraz Bogdana Aniszczyka, a także Antoniego Gorazda (tego ostatniego ze względna na powiązania rodzinne).

O Bogusławie Lemańskim wiemy znacznie mniej. Jednakże jeśli w stanie wojennym zaangażował się w budowę podziemnego Radia Solidarność, możemy przypuszczać, iż także brał aktywny udział w życiu związkowym w macierzystym zakładzie pracy przed jego wprowadzeniem.

W dniu wprowadzenia stanu wojennego w Polsce sytuacja współpracowników AWO także była radykalnie zróżnicowana.

Doktor Jerzy weber brał czynny udział w strajku na Akademii Rolniczej jako przewodniczący komitetu strajkowego. Następnie przez wiele miesięcy ukrywał się, włączając się aktywnie w działalność podziemną. Wraz z Frasyniukiem, Piniorem i Bednarzem działał w podziemnym RKS „Solidarność” Dolny Śląsk, gdzie zajmował się zorganizowaniem niezależnej rozgłośni. Jerzy Weber został zatrzymany przez SB na początku listopada 1982 r. i internowany na jeden miesiąc w Ośrodku Odosobnienia w Grodkowie. Po zwolnieniu z internowania wrócił na uczelnię. Według dostępnych źródeł nie kontynuował już więcej współpracy z wywiadem wojskowym.

Natomiast Krzysztof Szajowski uznał, iż wprowadzenie stanu wojennego wyczerpuje przesłanki określone w instrukcjach mobilizacyjnych dla stanu „Z” (stan zagrożenia), i stawił się karnie na zbiórce w wyznaczonym miejscu Wrocławia z umówionym znakiem rozpoznawczym (była to określona książka). Niestety, pozostawał w tym przekonaniu osamotniony. Bowiem do punktu zbornego nikt inny nie przybył. Jego współpraca z wywiadem w pierwszym roku stanu wojennego przebiegała bez większych zakłóceń. Przykładowo w sierpniu 1982 r. Krzysztof Szajowski brał udział w 12-dniowych ćwiczeniach rezydentury „LEW” na terenie Gdańska i Gdyni w charakterze radiotelegrafisty rezydentury. Ćwiczenia zakładały przerzut i działania wywiadowców tej rezydentury w okresie zagrożenia. Jednakże równolegle, zapewne ze względu na środowisko, w jakim się obracał, Krzysztof Szajowski był systematycznie wciągany w podziemną działalność. Dołączył do łańcucha pośredników kontaktujących ukrywającego się Józefa Piniora ze światem zewnętrznym. Właśnie poprzez bliskie i bezpośrednie kontakty z Andrzejem Gorazdem, ważnym ogniwem w kontaktach z Piniorem i głównym figurantem rozpracowania operacyjnego o kryptonimie Labirynt, Krzysztof Szajowski zwrócił na siebie uwagę kontrwywiadu wojskowego. W ten sposób od października 1982 r. podlegał aktywnemu rozpracowaniu ze strony wrocławskiej WSW.

Inżynier Bogusław Lemański także kontynuował w stanie wojennym niejawną współpracę z wywiadem. Choć nie była ona tak intensywna i regularna jak w przypadku współpracownika „Przybysław”. Lemański wszedł w zainteresowanie kontrwywiadu wojskowego ze względu na zaproponowanie ich TW ps. Cedr udziału w pracach sekcji podziemnego Radia SW. Właśnie na podstawie meldunku tego współpracownika wszczęto rozpracowanie operacyjne o kryptonimie Werbownik, którego głównym figurantem w początkowej fazie stał się Lemański. W wyniku dokonania przez kontrwywiad wojskowy sprawdzeń w kartotece ogólnoinformacyjnej SB ustalono, iż inż. Lemański jest w zainteresowaniu operacyjnym wywiadu wojskowego. Precyzyjnych informacji na temat współpracownika „Remigiusz” WSW uzyskała dopiero po nawiązaniu kontaktu z kierownictwem ekspozytury wywiadu we Wrocławiu i wyjaśnieniu charakteru zainteresowania.

Po ujawnieniu w grudniu 1982 r. faktu, iż rozpracowywani przez WSW działacze opozycji są na stanie agentury wywiadu wojskowego, w sposób naturalny zrodziła się koncepcja przejęcia od wywiadu źródeł na stan kontrwywiadu wojskowego i wykorzystania ich dla głębokiej infiltracji podziemia. Koncepcja ta zakładała przejęcie współpracowników AWO na bezpośredni kontakt oficerów WSW pod pozorem kontynuowania współpracy z wywiadem. Równolegle wykorzystywani przez WSW współpracownicy mieli zostać zdjęci z ewidencji źródeł osobowych wywiadu jednakże bez jednoczesnego (co miało miejsce w zwykłych przypadkach) powiadomienia współpracownika o zakończeniu współpracy oraz odebrania od niego zobowiązania o zachowaniu w tajemnicy po rozwiązaniu współpracy wywiadowczej. Tej czynności miał dokonać już oficer WSW podający się za oficera wywiadu. W tym celu wspomniany już płk Stanisław Torebko z WSW nawiązał kontakt z oficerami ekspozytury wywiadu i po konsultacjach na najwyższym szczeblu jednostek operacyjnych obu służb uzyskał zgodę na przejęcie agentury oraz wglądu do ich teczek personalnych.

Pierwszego na kontakt WSW udało się przekazać Bogusława Lemańskiego. Nastąpiło to w dniu 29 grudnia 1982 r. w restauracji Miranda we Wrocławiu. W spotkaniu uczestniczyli: mjr Lechosław Duniec – oficer wywiadu prowadzący dotychczas „Remigiusza”, kpt. Waldemar Pałys – oficer WSW oraz sam współpracownik „Remigiusz”. Kapitan Pałys został przedstawiony jako nowy oficer prowadzący pod nazwiskiem operacyjnym Zdzisław Lewandowski. Zmianę oficera prowadzącego zalegendowano potrzebą wyjazdu dotychczasowego oficera na placówkę. Już podczas pierwszego spotkania oficerowi WSW udało się umówić na następne spotkanie w mieszkaniu Bogusława Lemańskiego. Najprawdopodobniej właśnie wtedy kontrwywiad wojskowy założył podsłuch w mieszkaniu Lemańskiego. Współpraca Bogusława Lemańskiego z WSW trwała następne 2,5 roku, co najmniej do końca maja 1985 r. Z datą 29 maja 1985 r. odebrano od niego bowiem zobowiązanie o zachowaniu w tajemnicy faktu współpracy po jej rozwiązaniu. Oświadczenie odebrał oficer WSW podający się za pracownika wywiadu wojskowego. Rok wcześniej, bo w marcu 1984 r., zakończono formalnie rozpracowanie operacyjne o kryptonimie Werbownik. W kartotece WSW odnotowano, iż powodem zakończenia sprawy było przerwanie wrogiej działalności politycznej. Co zaskakuje, akta rozpracowania „Werbownik” miano już zniszczyć w sierpniu 1986 r. bez formalnego przekazania materiałów do archiwum WSW.

W drugiej kolejności na kontakt WSW przekazano Krzysztofa Szajowskiego. Przejęcie nastąpiło w dniu 20 stycznia 1983 r. w kawiarni Marysieńka we Wrocławiu. W spotkaniu uczestniczyli analogicznie: mjr Stanisław Ludwichowski – oficer wywiadu prowadzący współpracownika, kpt. Jerzy Listowski z WSW oraz „Przybysław”. Zastosowano ten sam pretekst do zmiany oficera prowadzącego jak w przypadku „Remigiusza”. Kapitan Listowski z WSW został przedstawiony nazwiskiem operacyjnym – Głowacki. Przekazanie kontaktu nastąpiło bez żadnej komplikacji i bez zastrzeżeń ze strony współpracownika. Na spotkaniu kpt. Listowski z WSW uzgodnił z współpracownikiem termin i miejsce kolejnego spotkania. Trudno określić datę końcową zakończenia współpracy „Przybysława” z WSW pod legendą kontynuowania współpracy z wywiadem. W przeciwieństwie do zachowanych materiałów „Remigiusza” w dostępnych aktach personalnych współpracownika „Przybysław” brak jest zobowiązania o zachowaniu w tajemnicy. Według relacji prof. Szajowskiego zakończenie współpracy z „wywiadem” mogło nastąpić w 1985 r., tj. na rok przed zmianą przydziału mobilizacyjnego w WKU (co nastąpiło w 1986 r.). Najprawdopodobniej prof. Szajowski do końca nie zorientował się w sytuacji operacyjnej, w jakiej się znalazł. Kapitan Jerzy Listowski po udanej operacji w ramach wyróżnienia został skierowany w marcu 1986 r. na kurs KGB w Moskwie. W WSI zajmował stanowiska służbowe starszego oficera w pionie kontrwywiadowczym.

W przypadku prof. Jerzego Webera do przekazania kontaktu na stan WSW nie doszło. Według dostępnych akt współpracownika „Szczęsny” wywiad wojskowy wyeliminował Jerzego Webera z sieci agenturalnej już w październiku 1982 r. ze względu na ukrywanie się przed komunistycznymi organami ścigania. Niemniej przed przekazaniem akt do archiwum wywiad wyraził zgodę na ewentualne wykorzystanie operacyjne jego osoby przez WSW. W aktach „Szczęsnego” znajduje się instrukcja mjr. Stanisława Ludwichowskiego – ostatniego oficera prowadzącego „Szczęsnego” i tego samego, który prowadził „Przybysława” – dotycząca dalszego postępowania z współpracownikiem. Dokument sporządzony w marcu 1983 r. stwierdza, iż w przypadku próby nawiązania kontaktu z wywiadem przez „Szczęsnego” należy nawiązać z nim kontakt tylko w celu odebrania zobowiązania o rozwiązaniu współpracy. W przypadku nienawiązania przez „Szczęsnego” kontaktu z wywiadem w ciągu dwóch lat od ostatniego spotkania rozwiązanie współpracy ma nastąpić – jak się wyraził mjr Ludwichowski – zaocznie. Materiały „Szczęsnego” nie zawierają takiego oświadczenia. Ludwichowski przeszedł szkolenia KGB w czerwcu 1975 r. W WSI także zrobił karierę, obejmując szefostwo ekspozytury wywiadu.

Biorąc pod uwagę życiorysy zawodowe wymienionych oficerów długiego ramienia Moskwy, nie można wykluczyć, że rozpracowania Solidarności Walczącej o kryptonimach Werbownik i Labirynt mogły być zakulisowo sterowane z Moskwy.

Od Redakcji: cały dokument zamieściliśmy na naszym profilu w serwisie facebook (LINK)

Cały wywiad opublikowany jest w 37/2014 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także