Gra w wojnę o Tajwan. Jakie skutki przyniosły decyzje Amerykanów?

Gra w wojnę o Tajwan. Jakie skutki przyniosły decyzje Amerykanów?

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło:Pixabay / Domena Publiczna
Amerykańscy politycy zagrali w wojnę o Tajwan. Jako doradcy prezydenta podejmowali decyzje, które ich zdaniem zapobiegłyby przejęciu wyspy przez Chiny.

"Jest 22 kwietnia 2027 roku. Od pierwszego ataku Chin na Tajwan i zbrojnej reakcji USA na ten atak minęły 72 godziny. Straty po obu stronach są zatrważające" – to scenariusz gry strategicznej, w którą zagrali członkowie amerykańskiej komisji Izby Reprezentantów do spraw Chin. Politycy przyjęli rolę doradców prezydenta Stanów Zjednoczonych do spraw bezpieczeństwa i podejmowali kolejne kroki w konflikcie.

Wojna za 4 lata?

Grę przygotowali pracownicy amerykańskiego think tanku Center for a New American Security. Choć USA formalnie nie uznają niepodległości Tajwanu, to są najważniejszym dostawcą broni do tego kraju.

Jak podają dziennikarze amerykańskiej agencji informacyjnej Associated Press, chiński przywódca Xi Jinping polecił swoim wojskom, aby były gotowe do odzyskania Tajwanu w 2027 r., w razie potrzeby siłą.

Partia gry strategicznej rozpoczyna się od nasilenia dążeń Tajwanu do niepodległości. Spotkały się one z negatywną reakcją Chin. W konflikt zaangażowane są wspierające wyspę Stany Zjednoczone. Pierwszy ruch Chin polegał na gromadzeniu żołnierzy, sprzętu wojskowego i krwi w strategicznych miejscach. Ponadto, Chińczycy zablokowali Tajwan, który nota bene produkuje 60 proc. światowego sprzętu wysokiej technologii i półprzewodników.

Przebieg rozgrywki

W rozgrywce odpowiedzią USA było nałożenie na Chiny sankcji w postaci kar finansowych i ograniczeń handlowych. Konsekwencje tych decyzji odczuły gospodarki większości państw na świecie. "Doradcy prezydenta USA" dostali od niego dyspozycję, aby albo powstrzymać przejęcie Tajwanu przez Chiny, albo pokonać agresora.

Autorzy gry nie uwzględnili w niej bezpośredniej komunikacji rządów USA i Chin. Gracze musieli zatem lobbować u chińskich polityków poprzez firmy, które mają swoje siedziby w Chinach (m. in. HP, Dell, Apple).

Scenariusz gry zakładał, że pierwszego dnia wojny Chińczycy zrzucili pociski na Tajwan, co spowodowało śmierć wielu tamtejszych żołnierzy. Pod atakiem znalazły się także amerykańskie bazy w Japonii i na wyspie Guam. Zginęło jeszcze więcej ludzi, nie tylko po stronie USA, ale także wśród atakujących.

Symulacja pozwoliła Amerykanom dostrzec szereg problemów, głównie ekonomicznych, dyplomatycznych i wojskowych. W trakcie rozgrywki okazało się, że po wprowadzeniu sankcji przeciwko Chinom, USA pozostały bez sojuszników. Inne kraje odmówiły udziału w wojnie, bo zmagały się z konsekwencjami ograniczenia handlu z Chińczykami.

W grze Tajwan szybko wykorzystał swoje pociski dalekiego zasięgu i zmagał się z niedoborem amunicji. Negatywne skutki konfliktu odczuł cały świat – antychińskie sankcje wywołały globalny kryzys gospodarczy. Z powodu blokady handlowej Chin zerwane zostały także międzynarodowe łańcuchy dostaw.

Wnioski z gry

Mike Gallagher, przewodniczący komitetu republikańskiego, powiedział amerykańskim mediom, że gra "podkreśliła potrzebę podjęcia działań w celu powstrzymania agresji i uzbrojenia Tajwanu po zęby, zanim rozpocznie się jakikolwiek kryzys". Polityk ponaglił władze kraju, by jak najszybciej dostarczyły na wyspę zamówioną już broń o wartości 19 mld dolarów.

Stwierdził też, że potrzebne są częstsze wspólne szkolenia wojsk tajwańskich i amerykańskich oraz wzmocnienie pozycji wojskowych USA w regionie.

Czytaj też:
"Jeśli wygram wybory". Trump złożył obietnicę dotyczącą Chin
Czytaj też:
Ostra reakcja Chin: Kto igra z ogniem, w końcu się spali

Źródło: Associated Press / Interia.pl
Czytaj także