Prof. Chwedoruk: Konfederacja nie może powtórzyć błędu Andrzeja Leppera

Prof. Chwedoruk: Konfederacja nie może powtórzyć błędu Andrzeja Leppera

Dodano: 
prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego
prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego Źródło:PAP / Marcin Obara
W wielu krajach pojawiła się tendencja wzrostu poparcia dla ugrupowań, które nie są uwikłane w retorykę prowojenną i działania dotyczące kwestii ukraińskiej – mówi politolog, prof. UW Rafał Chwedoruk w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl: Ciekawe miesiące w polskiej polityce za nami. Mieliśmy publikację materiałów o św. Janie Pawle II, która miała wpłynąć na poparcie dla poszczególnych ugrupowań. Czy wpłynęła?

Prof. UW Rafał Chwedoruk: Powiedziałbym, że poza kontekstem rosnącego poparcia dla Konfederacji, wszystkie inne wydarzenia można określić mianem: z dużej chmury, mały deszcz. Jeśli chodzi o temat Jana Pawła II, to mam wrażenie, że była to dyskusja, która tradycyjnie mobilizowała mniejszości, które się uskrajniają, a w skali makro nie zmienia się nic. Jedynym politycznych zwycięzcą dyskusji o papieżu była Lewica, której praktycznie wszystkie sondaże dały poparcie wyższe o 1-2 proc. Jak się ostatecznie okazało dyskusja o Janie Pawle II nie miała wpływu na notowania PiS-u.

Jak to się dzieje, że rośnie poparcie dla Konfederacji?

Wiąże się to moim zdanie z dwiema kwestiami. Pierwszą jest utrwalenie się wielu zjawisk kryzysowych gospodarczych, gdzie szczególnie pokolenie najmłodsze 18-30, które wychowało się w czasach turbo-kapitalizmu, na tego typu zjawiska reaguje ucieczką w hasło „kapitalizm tak, wypaczenia nie”, chcą jeszcze więcej rynku. Druga i zarazem najważniejsza rzecz to kwestia stosunków polsko-ukraińskich, zarówno w wymiarze polityki gospodarczej jak i polityki historycznej. Zunifikowany przekaz głównych partii politycznych zderzył się z narastającym dystansem wobec idyllicznej wizji relacji Polski i Ukrainy, obecny u od 10 do 40 proc. obywateli w zależności od tematu. Konfederacja czego by nie robiła i jak bardzo próbowałaby się do tego zdystansować, samym faktem odmiennej retoryki stała się pozytywnym punktem odniesienia dla wielu grup.

I dzieje się to pomimo Brauna i Korwin-Mikke na pokładzie.

Konfederacja, jeśli chce przetrwać, to nie może po prostu powtórzyć błędu Andrzeja Leppera, który zmienił turecki sweter na marynarkę z krawatem. Musi mieć coś w sobie, co będzie ją czyniło formacją, która jest nieco bardziej „przeciw”, niż „za” w kwestiach związanych z polityką międzynarodową. W wielu krajach pojawiła się tendencja wzrostu poparcia dla ugrupowań, które nie są uwikłane w retorykę prowojenną i działania dotyczące kwestii ukraińskiej.

Pojawił się również pomysł na wielki marsz w Warszawie 4 czerwca. Czy to będzie ważne wydarzenie?

Występuje tu mechanizm, który Platforma Obywatelska doprowadziła do perfekcji, czyli demonstracji że żaden inny podmiot opozycyjny nie jest w stanie zorganizować tak licznego marszu, co wynika z siły oddziaływania PO zarówno poprzez media jak i samorządy lokalne. Natomiast tu również będzie chodziło o wykreowanie obrazu na zasadzie „policzmy się”.

A czy odnosi pan wrażenie, że Donald Tusk powoli, ale jednak brnie do celu jakim jest jedna lista opozycji do Sejmu? Widzimy, że sypie się partia Szymona Hołowni, a to psuje plany wspólnego startu z PSL.

Im bliżej wyborów, tym trudniej będzie działać ugrupowaniu Szymona Hołowni. Jest młode, nie posiada wystarczająco dużych struktur i nie przyciągnęło rozpoznawalnych polityków, którzy dawaliby dodatkowe głosy. Dodatkowo nie wiadomo czy Polska 2050 różni się od Platformy Obywatelskiej. W przypadku Ludowców, tak jak w innych partiach, wewnętrzne interesy nie są tutaj spójne. PSL najchętniej wystartowało by samo, bądź z mniejszym koalicjantem, jednak w sytuacji gdy Szymon Hołownia najprawdopodobniej będzie musiał ratować swoją karierę oraz najbliższego zaplecza poprzez sojusz z Platformą Obywatelską, to trudno sobie wyobrazić, żeby Ludowcy zdecydowali się na samodzielny start. Obecnie balansują na granicy progu wyborczego, a ich sukces w poprzednich wyborach wynikał z tego, że wielu wyborców PO i Lewicy zagłosowało na nich, ponieważ PSL stanowiło bardziej umiarkowany wariant opozycji.

Czytaj też:
PiS dystansuje opozycję. Dobre wiadomości dla Kaczyńskiego
Czytaj też:
Konfederacja ma czas. Czy będzie cierpliwa?

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także