XXI wiek miałby być jeszcze bardziej oświecony i jeszcze bardziej postępowy niż jego poprzednik. Precz przesądy światło ćmiące! Tymczasem, co skądinąd komiczne, z każdym niemal dniem wyraźniej widać, że opowieść o dojrzałości współczesnego człowieka jest bajeczką dla grzecznych dzieci. Jest on - człowiek współczesny, a więc produkt kształcenia na najlepszych rzekomo uniwersytetach, co zostało potwierdzone w odpowiednich rankingach przygotowanych przez właściwe instytucje i przekazanych opinii światowej przez wielkie media - nie mniej, a może bardziej przesądny i łatwowierny niż jego przodek sprzed wieków. Tak jak przed wiekami ulega emocjom i porywom serca. Powiedziałbym że jest nawet gorzej: wskutek rozwoju masowych mediów i utraty oparcia w Kościele czy rodzinie współczesnego człowieka nieporównywalnie łatwiej manipulować i kontrolować stan jego świadomości. Nic nie obrazuje tego lepiej niż obecne protesty obrońców klimatu, którzy to zresztą sięgają po coraz to bardziej radykalne środki.
Są oni dokładnym odpowiednikiem, wypisz wymaluj, różnych ruchów millenarystycznych, które od późnego średniowiecza rozkwitały w Europie. Wykazują się taką samą histeryczną nadpobudliwością i ulegają dokładnie takim samym atakom paniki i nieokiełznanego amoku.