Noblista przekonuje, że "prezydent boi się nie tylko o przyszłość". "Publicznie przysięgał na Boga i na konstytucję. A co zrobił z konstytucją i z innymi prawami? No przecież to nie może być bezkarne. Musi za to odpowiedzieć. I wie, że to by się zdarzyło już niedługo. Więc próbuje dać PiS-owi zwycięstwo, by przesunąć termin rozliczenia" – ocenia Wałęsa.
Były prezydent RP twierdzi, że w szeregach obozu władzy panuje panika. "Tyle złego narobili, tyle kłamali, tyle afer mają, że to jest jasne, że połowa z nich będzie w kryminale. I dlatego próbują to przedłużyć. I dlatego chcą wygrać następne wybory. A my z kolei, aby nie doprowadzić do wojny domowej, mamy ostatni sygnał, aby im w tym przeszkodzić" – podkreśla.
"Są gotowi doprowadzić do wojny domowej"
Następnie Lech Wałęsa przypomniał, że to on pierwszy, kiedy PiS wygrało wybory, mówił o zagrożeniu wybuchem wojny domowej. "Ja wiedziałem, bo znam tych ludzi. Wiem, że to są ludzie bezwartościowi, bez żadnych zasad, nawet Pana Boga mieszają do spraw tych swoich przestępstw. I w związku z tym oni są gotowi doprowadzić do wojny domowej, bo naród prędzej czy później powie dość. A nie będzie można tego zrobić inaczej, bo oszukują, próbują oszukać wybory, próbują w ogóle dojście do wyborów skomplikować. A więc będzie tylko jedno rozwiązanie – kryterium uliczne" – stwierdza rozmówca Onetu.
Pytany, czy PiS będzie chciało sfałszować jesienne wybory, Wałęsa odpowiada twierdząco: "Nie mam żadnych wątpliwości. Mało tego, przypuszczam, że będą próbować przesunąć o rok czy dwa wybory z różnych względów, gdzieś tam stan wojenny wprowadzić w jakimś województwie. Widząc, że przegrywają, będą w taki sposób grali, żeby przedłużyć i się przygotować. No i żeby nie trafiać do kryminału wcześniej".
Czytaj też:
Macierewicz szefem komisji ds. rosyjskich wpływów?