Warszawscy słudzy Kijowa
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

Warszawscy słudzy Kijowa

Dodano: 
Flagi Polski i Ukrainy, zdjęcie ilustracyjne
Flagi Polski i Ukrainy, zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Darek Delmanowicz
Można odnieść wrażenie, że w Polsce panują bardziej proukraińskie nastroje niż na samej Ukrainie. Nad Wisłą nie wypada krytykować władz w Kijowie, bo to „służy Moskwie”. Dotyczy to zarówno sprawy Wołynia, jak i bieżącej polityki. Tymczasem sami Ukraińcy nie mają żadnego problemu z wytykaniem błędów swoim rządzącym czy z obroną swoich interesów kosztem Warszawy.

W ocenie ludobójstwa wołyńskiego w ukraińskiej opinii publicznej dominuje fałszywe przekonanie o symetrii win między Polakami a Ukraińcami, którzy traktowani są jako dwie równorzędne strony „konfliktu partyzantek”, „obopólnych czystek etnicznych”, czasem ze wskazaniem na większą odpowiedzialność strony polskiej. Po raz kolejny przekonaliśmy się o tym przy okazji 80. rocznicy „krwawej niedzieli”. Niestety, ten punkt widzenia przyjął również prezydent Andrzej Duda. Niczym innym jak właśnie symetrią win była treść oświadczenia, opublikowanego przez głowy obu państw po wspólnych „obchodach” w Łucku: „Razem oddajemy hołd wszystkim niewinnym ofiarom Wołynia! Pamięć nas łączy”. Nie wiadomo, którym i czyim ofiarom. W domyśle – tym po obu stronach. Można jeszcze zrozumieć (ale nie usprawiedliwić) takie słowa w ustach Wołodymyra Zełenskiego. Jednak polski prezydent, dający się przekonać do zafałszowanej optyki swojego ukraińskiego kolegi, to już skandal. Bezwarunkowa kapitulacja (a może nawet niechęć do podjęcia zdecydowanych działań) na polu walki o polski interes, a także o prawdę historyczną.

Językiem ukraińskich fałszerzy przeszłości mówi też szef polskiej dyplomacji.

Cały artykuł dostępny jest w 29/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także