RYSZARD GROMADZKI: Kilka dni temu ogłosiła pani, że ostatecznie opuszcza szeregi Zjednoczonej Prawicy i przechodzi do Konfederacji. Pani drogi z ugrupowaniem prezesa Kaczyńskiego rozchodziły się od dłuższego czasu. Jednak czy zaszło coś, co przepełniło czarę goryczy?
ANNA MARIA SIARKOWSKA:To nie było spowodowane jakimś nagłym zdarzeniem. Moja ocena koncepcji Zjednoczonej Prawicy, przede wszystkim polityki prowadzonej przez partię Prawo i Sprawiedliwość, od dłuższego czasu była bardzo sceptyczna. Wszystko zaczęło się w 2020 r., kiedy rząd premiera Morawieckiego wprowadzał restrykcje związane z przeciwdziałaniem pandemii, które zamknęły polską gospodarkę, szkoły i przedszkola, wprowadziły konieczność nauczania zdalnego naszych dzieci, a przede wszystkim zdezorganizowały naszą służbę zdrowia, pozbawiając wielu ludzi możliwości skorzystania z opieki zdrowotnej.
Co doprowadziło dziesiątki tysięcy z nich do przedwczesnej śmierci...
Tak. Mieliśmy z tego powodu w Polsce ok. 200 tys. nadmiarowych zgonów. Jeśli dokładnie prześledzimy statystyki z tamtego okresu, to widać, że śmiertelność w domach zwiększyła się o kilkadziesiąt procent. Ludzie nie umierali w szpitalach, tylko w domach. To był czas, kiedy protestowałam przeciw tej polityce. Sprzeciwiałam się także próbie wprowadzania przepisów, które miały uzależnić korzystanie przez obywateli z ich konstytucyjnie gwarantowanych, wręcz przyrodzonych praw i wolności obywatelskich, od spełnienia wymogu, którym miało być przyjęcie szczepienia przeciw COVID-19.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.