Szwecja w kurdyjskiej pułapce

Szwecja w kurdyjskiej pułapce

Dodano: 
Flaga Szwecji
Flaga Szwecji Źródło: Pixabay / Domena Publiczna
Teresa Stylińska I W połowie czerwca, trzy tygodnie przed szczytem NATO w Wilnie, w Sztokholmie pod zarzutem finansowania terroryzmu stanął przed sądem kurdyjski imigrant z Turcji.

Według aktu oskarżenia próbował wymusić od właściciela pewnego baru pieniądze dla działającej w Turcji Robotniczej Partii Kurdystanu (PKK). Został skazany na cztery i pół roku więzienia, a po odbyciu kary zostanie deportowany do Turcji W tej historii nie byłoby niczego szczególnego, gdyby nie sposób, w jaki sędzia tłumaczył się z wydanego wyroku. Kara dla Kurda – mówił dziennikarzom – nie ma nic wspólnego z faktem, że Szwecja stara się o członkostwo w sojuszu. Prokurator z kolei zapewniał, że termin procesu i termin szczytu NATO to czysto przypadkowa zbieżność.

Trudno powiedzieć, czy im uwierzono, zresztą nie to jest najważniejsze. Naprawdę ważne jest to, że Szwecja wpadła w pułapkę, jaką niespodziewanie okazała się prowadzona od półwiecza jej bardzo liberalna polityka imigracyjna. Szwecja przyjmowała wszystkich, a jej władze nazbyt często nie wnikały w to, kim są imigranci i dlaczego wybrali właśnie Szwecję. Efekt jest taki, że uchodźcy i imigranci z różnych stron świata stanowią dzisiaj aż 10 proc. mieszkańców 10-milionowego kraju. To odsetek wyższy niż we Francji, w Niemczech czy Holandii.

Artykuł został opublikowany w 32/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także