DoRzeczy.pl: Czy wyobraża sobie pan czarny scenariusz, w którym w przyszłym roku nie odbywają się wybory prezydenckie z powodu zamieszania z PKW?
Jarosław Sachajko: Należy zwrócić w tej sprawie uwagę na kilka rzeczy. Wybory są zagrożone nie dlatego, że mamy zamieszanie z PKW, gdyż działanie PKW jest jednym z elementów, które mogą doprowadzić do tego, że tych wyborów nie będzie w najbliższych miesiącach. W związku z tym robi się takie zadymy w Polsce, żeby można było wprowadzić jeden ze stan nadzwyczajnych. Dlatego mamy zamieszanie w PKW, żeby były zamieszki w Polsce, ponieważ duża część społeczeństwa widzi, że zagrożona jest równość wyborów. Już dzisiaj przed PKW zebrała się grupa Polaków, którzy protestują przeciwko ostatnim działaniom PKW i jestem przekonany, iż ta grupa będzie z dnia na dzień coraz większa.
W jakim sensie zagrożona równość?
Zgodnie z art. 96 Konstytucji wybory powinny być pięcioprzymiotnikowe w tym równe, a okazuje się, że z powodu nielegalnych działań PKW nie będą równe. Mamy kandydatów uprzywilejowanych, a kandydat który jest popierany przez PiS jest traktowany inaczej, jest pozbawiony finansowania. Wygląda to bardzo niebezpiecznie. Partia rządząca zamiast tonować debatę publiczną, ponieważ posiada władzę i wszystkie narzędzia w ręku, działa odwrotnie. A to właśnie od partii rządzących wymaga się, aby była tą, która będzie dążyła do spokoju, do budowa wspólnoty. Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji geopolitycznej, jak i wewnętrznej. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego wszyscy koalicjanci w ramach obozu rządzącego doprowadzają do tak niebezpiecznej sytuacji.
Może czują, że mogą przegrać wybory prezydenckie?
Tak mogą czuć, jednak zachowanie PKW doprowadza do tego, że nawet jakby wygrali, to ogromna część społeczeństwa, niemal połowa, całkowicie nie zgodzi się z tym wyborem. Choćby dlatego, że nie będzie równych wyborów i ich kandydat nie miał równej możliwości pokazania się wyborcom. Dlatego działania rządzących są podwójnie absurdalne. Przed nami wielkie niepokoje w Polsce, ale może o to im chodzi, żeby Polska się zagotowała, a oni będą zmuszeni poprosić UE o pomoc. I będzie tak, jak w XVIII wieku, kiedy różne konfederacje prosiły o pomoc carycę, tak oni teraz będą prosić o pomoc Ursulę von der Leyen.
Czytaj też:
Fatalna sytuacja PiS. "To dopadło kampanię Nawrockiego"Czytaj też:
Hołownia: Uchwała PKW ma dramatyczny wydźwięk. Stoimy u bram chaosu
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.