DoRzeczy.pl: Najnowszy film Agnieszki Holland "Zielona granica" atakuje działania polskich władz na granicy polsko-białoruskiej. Czy zważywszy na to, że film będzie szeroko kolportowany za granicą, to można to uznać za stawianie Polski w złym świetle na arenie międzynarodowej?
Tadeusz Cymański: To pytanie retoryczne. Trzeba pamiętać, że to przede wszystkim stawianie w złym świetle demokratycznej władzy w danym kraju. Nie jest tajemnicą, że ogromne siły są zaangażowane w Europie przeciwko rządom prawicowym, konserwatywnym, narodowym, tradycyjnym. Z całą pasją, z całą nienawiścią i talentem, bo trudno go odmówić twórcom, widzimy angażowanie się w walkę polityczną. Jest to fatalne. Pewne kategorie osób mają swoje poglądy i demokratyczne prawa, natomiast naukowcy, duchowni, byli prezydenci, sportowcy, twórcy moim zdaniem powinni bardzo mocno zważać, by nie angażować się w otwarty, zdecydowany spór polityczny. Niestety, przeważająca część artystów, ludzi sztuki, kultury, sędziów oficjalnie w Polsce zaangażowała się w walkę polityczną. Jedną z takich osób jest Agnieszka Holland, która już wcześniej w swoich wypowiedziach i wywiadach nie ukrywała, co myśli na temat PiS-u.
Te akcenty w sposób bardzo wyrafinowany, pokazując dramat ludzki, wyzwalają w odbiorcy odczucia naturalnej solidarności, współczucia, pokazują między wierszami okrucieństwo, bezwzględność ludzi w mundurach, nieczułą władzę. Zastrzegam, że nie widziałem filmu, widziałem fragmenty, znam opinie i recenzje. Nikt, kto bił brawa przez 15 minut po prezentacji filmu w Wenecji, nie zadał sobie pytania – dlaczego ludzie nie idą do przejścia granicznego i nie poproszą o azyl w danym kraju? To pytanie elementarne. Jeśli ktoś, niezależnie od pobudek, wystawia dzieci na śmiertelne ryzyko i niebezpieczeństwo, to trzeba mówić o odpowiedzialności takiego zachowania. Tak, ten film ma cel polityczny. Zresztą już latem pojawiły się zapowiedzi tego filmu. Politolodzy, obserwatorzy, dziennikarze, stawiali pytanie - czy może mieć wpływ na przebieg wyborów? To pytanie nie było stawiane przypadkowo.
„Zielona granica” to element kampanii wyborczej?
Jest to próba wpłynięcia na wybory. Nie wierzę w to, że Agnieszka Holland nie miała świadomości terminu wyborów. Spójrzmy na szybkie tempo prac nad filmem, pokaz na festiwalu w Wenecji. Jedno z drugim ma ścisły związek. Oczywiście w filmie pokazane inne miejsca w Europie. Jednak widzimy różnicę między uchodźcami z Ukrainy a migrantami, korzystających z reżimu Łukaszenki, który próbuje destabilizować sytuację. To sprytne, wyrachowane uderzenie, które w fatalnym świetle stawia Polskę jako państwo, a w szczególności demokratycznie wybrany rząd, który kończy kadencję i staje w szranki wyborcze.
Czytaj też:
Grupa Wagnera na Białorusi. Nowe informacjeCzytaj też:
Holland o ćwiczeniu okrucieństwa. Lisicki i Ziemkiewicz dosadnie komentują