Polskie dzieje i fałszerze historii
  • Ryszard CzarneckiAutor:Ryszard Czarnecki

Polskie dzieje i fałszerze historii

Dodano: 
Grodno, zdjęcie ilustracyjne
Grodno, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Wikimedia Commons / Biblioteka Narodowa
84 lata temu, 21 września 1939 r. kolejny dzień toczyły się walki w Grodnie. Polskie miasto i sowieccy najeźdźcy. Bohaterski opór, zwłaszcza młodych Polaków, i okrucieństwo będące swoistym połączeniem tradycji "białej Rosji" z komunizmem.

Nastolatka Tadeusza Jasińskiego bolszewicy potraktowali jako żywą tarczę: został przymocowany do nacierającego czołgu. Z narażeniem własnego, równie młodego życia, zaczęła go ratować Grażyna Lipińska. Uratowała go na chwilę – skonał na jej rękach. Minie od tej chwili 4 lata i aresztowanego, a potem torturowanego przez drugiego okupanta – Niemców, Janka Bytnara "Rudego" odbiją w brawurowej akcji pod Arsenałem (26 marca 1943) jego przyjaciele z Szarych Szeregów. Po to, aby ten przywódca walczącej "Młodej Polski" skonał – ale na wolności...

Po inne analogie historyczne można sięgać dalej, w głąb polskich dziejów. Na początku XII wieku Niemcy oblegali Głogów i aby zdobyć miasto, chcieli zniszczyć ducha polskich obrońców: dlatego też pojmali dzieci i prowadzili je przed swoimi wojami. Jak się okazało niemieckie oblężenie było skuteczne – z odsieczą przybył król Bolesław Krzywousty. Od roku 1109 minęło osiem wieków i tę okrutną metodę zastosował drugi wróg Polski.

Gdy nasi walczyli o polskość Grodna, w stolicy przeprowadzono bezpieczną ewakuację 178 ambasadorów, konsulów i innych członków korpusu dyplomatycznego oraz łącznie 1200 cudzoziemców mieszkających w Warszawie. Państwo polskie nie pozostawiło ich samych sobie, choć napadnięte z dwóch stron dzień po dniu traciło wolność.

Zanurzenie w historię. Wszystko już było. Warto pamiętać. Warto przypominać. Choćby po to, aby dawni wrogowie nie udawali dziś przyjaciół.

Warto i trzeba odwoływać się do historii, gdy dziś najważniejsze kraje Unii Europejskiej mienią się obrońcami praworządności w Polsce. Mi jako historykowi od razu na myśl przychodzi koniec XVIII wieku. To był czas, gdy Rosja dokonywała rozbiorów Polski, kreując się na… obrońcę prześladowanej mniejszości religijnej (!)– chodziło o prawosławnych. Absurd, ale przecież był pretekstem, który można było przedstawiać w Europie. W tym samym czasie rzekomy szermierz wolności, Francuz na rosyjskim żołdzie, jurgieltnik carycy Katarzyny (urodzonej przecież jako Niemka, w Szczecinie) – Wolter, uzasadniał, dlaczego zabieranie Polsce i Polakom wolności jest właściwe. To symbol ponadczasowego zaprzedania europejskich elit, które później gorliwie – w Paryżu i w innych stolicach służyły a to "białej", a to "czerwonej Rosji".

Patrząc w historię trzeba widzieć przyczynę, a nie tylko oceniać – krytycznie, rozdzierając szaty – skutki. Oto gdy Polska samotnie walczyła z nawałą bolszewicką, a polskie wojsko i tysiące ochotników biły się z Armią Czerwoną, w tym samym czasie korzystając z osłabienia Rzeczypospolitej, która nie mogła bić się na paru frontach, Czechosłowacja podstępnie, zdradliwie zajęła znaczną część Zaolzia. Gdy ktoś dziś, bez wnikania w historyczny kontekst, bez wiedzy o tym, co stało się z ziemiami zamieszkanymi w dużej mierze przez Polaków na południu kraju u progu niepodległości, krytykuje to, co stało się równo 85 lat temu – 21 września 1938 r. – to źle czyni. A co się wtedy wydarzyło? Ultimatum rządu RP wobec Pragi żądające zwrotu zabranego niemal dwie dekady wcześniej Zaolzia (ściślej: jego dużej części). Biada tym, którzy krytykują rok 1938 bez zająknięcia się choćby słowem o tym czechosłowackim nożu w plecy Polski, gdy zajęci byliśmy dramatyczną obroną dopiero co odzyskanej niepodległości. Nawet po latach trudno wybaczyć Czechom – bo to oni nadawali ton wspólnej czesko-słowackiej państwowości.

Tak, są w Polsce ludzie i środowiska, które uwielbiają walić w polskie piersi, przypisując nam często winy, które nie były naszym, jako żywo, udziałem. Ostatnio Daniel Cohn-Bendit oskarżył Polskę o antysemityzm, bo w 1968 r. komunistyczny PRL – państwo będące gwarancją wpływów Moskwy w naszej ojczyźnie – wyrzucał Żydów (nieważne, że po części byli to komuniści) z kraju. W tym samym zresztą roku zmuszono Ludowe Wojsko Polskie, aby wraz z Armią Czerwoną najechało Czechosłowację. Po latach przedstawiciele naszych pseudoelit oskarżali o to wszak nie Związek Sowiecki czy PRL, ale Polskę i Polaków.

Fałszerze historii zawsze się znajdą.

Czytaj też:
Drugi rozbiór Polski. Upadek nadziei na przetrwanie Rzeczpospolitej

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także