Politolog z SWPS wziął udział w niedzielnym "marszu miliona serc". Ocenił, że wydarzenie było udane. – Przemówienia były dobre, bardzo dobrze, że występowali również społecznicy, na przykład lider WOŚP Jerzy Owsiak. Uwagę zwróciło też to, że Donald Tusk uszanował nieobecność liderów Trzeciej Drogi – podsumował w rozmowie z Onetem.
Prof. Radosław Markowski odniósł się też do dyskusji nt. frekwencji podczas wydarzenia. – My, warszawiacy, wiemy, jak wygląda miasto, gdy 60 tys. ludzi opuści Stadion Narodowy po meczu. To, co było na ulicach Warszawy, ma się do tego nijak. Myślę, że sami policjanci, którzy zabezpieczali marsz, pukali się w czoło, gdy usłyszeli, jaką frekwencję obliczyła komenda – przekonuje.
"Polski nikt nie traktuje dziś poważnie"
Badacz podkreśla, że sam ma długą listę zarzutów pod adresem rządzących. – Muszę też powiedzieć, że nie byłem tam wyłącznie jako naukowiec, ale także jako obywatel, któremu wali się państwo. Uważam, że naszym krajem rządzą obecnie złoczyńcy, który depczą konstytucję. Ci ludzie spuścili Polskę we wszystkich światowych rankingach, przez co staliśmy się pariasem Europy Stany Zjednoczone przestały nas już traktować jako swojego głównego sojusznika w tej części świata. Przykro mi, że mój kraj, który przez 25 lat od transformacji był na piedestale dziś nie jest przez nikogo poważnie traktowany – wylicza ekspert.
Markowski pytany, czy niedzielny marsz PO przełoży się na wyniki wyborów parlamentarnych, odpowiada: – Ten marsz naprawdę nie mógł zaszkodzić opozycji, a zakładam, że jej pomoże. Myślę, że ludzie naprawdę chcą dziś rozliczeń, oczywiście cywilizowanych, za to, co działo się w Polsce przez osiem lat.
Jakiś czas temu politolog wywołał burzę, gdy przyznał, że wyprosił ze swojego domu gości, którzy tankują na stacjach Orlenu
Czytaj też:
Bochenek wbija szpilę Tuskowi: Po drinku, na koniec średnio udanego dniaCzytaj też:
Kurdej-Szatan na marszu Tuska. "Przeciwko łamaniu praw kobiet, osób LGBT"