Kłosiński z PPK: Chcemy rozmawiać z politykami o zwierzętach

Kłosiński z PPK: Chcemy rozmawiać z politykami o zwierzętach

Dodano: 
Piotr Kłosiński
Piotr Kłosiński 
Odbyliśmy setki godzin rozmów z politykami od prawa do lewa, bo zawsze mówimy, że zwierzęta są ponad podziałami, nie mają barw politycznych – mówi DoRzeczy.pl prezes Polskiego Porozumienia Kynologicznego.

DoRzeczy.pl: Jak podsumować te cztery lata sejmu w kwestii podejścia do tematów prozwierzęcych?

Piotr Kłosiński: Tak naprawdę, wiele razy w tej kadencji Sejmu były poruszane kwestie hodowli zwierząt domowych. Były próby nowelizacji. Nie mówię o sławetnej piątce, bo tu politycy na ogół w ogóle nie rozumieją tych zapisów. Chcieli wprowadzić monopol jednej z organizacji kynologicznych i felinologicznych, co było bardzo dużym błędem. A koncentrując się tylko na zwierzętach, na futerkach, na uboju rytualnym, tak naprawdę obok ktoś próbował przeforsować zapisy, które nie dość, że są niezgodne z polskim prawem, ale rozwaliłyby cały system kynologiczny w Polsce. Przypomnę, że od wielu lat są przeróżne organizacje kynologiczne i felinologiczne na polskim rynku i odznaczanie jednej z nazwy spowodowałoby olbrzymie zamieszanie i odszkodowania z budżetu państwa, ponieważ hodowcy poszliby do sądu, gdyby nie mieli możliwości hodowania zwierząt rasowych. W tym Sejmie poza odrobiną zamieszania, niewiele zrobiono dla zwierząt rasowych, ale mamy nadzieję, że Ministerstwo Rolnictwa zrozumiało naszą problematykę i w przyszłym Sejmie wyjdą jednak dobre rzeczy, które będą dotyczyły hodowli zwierząt rasowych.

Co było najgorsze w erze PiS dla zwierząt?

Chyba najgorszym projektem, który spowodował największe zamieszanie dotyczące zwierząt była sławetna piątka, w którą Prawo i Sprawiedliwość i w ogóle prawica została trochę wmanipulowana. Grzebanie przy ustawie o ochronie zwierząt doprowadza do tego, że część organizacji, które bardzo mocno lobbują w tym środowisku, dopisują tak bzdurne zapisy w tej ustawie, że potem wychodzi taki twór, który tak naprawdę nikomu nie odpowiada. Przypomnę, że w tych zmianach, które dotyczyły zwierząt rasowych, ale były dość mocno przemilczane, próbowano zrobić monopol jednej z organizacji, który de facto w polskim prawie jest zakazany. To pozwoliło nam od pokazania się projektu, na pracę z politykami. Pokazania im prawdziwego świata felinologiczno-kynologicznego, jak on wygląda. Mam cichą nadzieję, że większość osób zasiadających aktualnie w Sejmie, ale i tych, którzy będą w przyszłości, rozumie ten problem i już nigdy nie podejdzie do tego tematu w taki sposób. To był chyba najgorszy projekt, który dzięki wielu naciskom na szczęście nie wszedł w życie.

Były w tej kadencji Sejmu jakieś dobre prozwierzęce projekty?

Dobrych projektów dotyczących nie tylko zwierząt rasowych, ale ogólnie zwierząt domowych było kilka. Był projekt forsowany przez Ministerstwo Rolnictwa dotyczący schronisk dla zwierząt, ich jakości, podniesienia dobrostanu. Oczywiście nie do końca załatwiał sprawę schronisk, ale pokazał, że część polityków rozumie ten problem i interesuje się jego rozwiązaniem. Najlepszy naszym zdaniem i nie tylko, bo też całej Polskiej Rady Kynologiczno Felinologicznej jest projekt przygotowany w Ministerstwie Rolnictwa, dzięki Annie Gembickiej, który stricte dotyczy hodowli zwierząt rasowych, a który uszczegóławia, jakie warunki będą musiały spełnić organizacje, aby hodowcy z tej organizacji mogli te zwierzęta hodować. Jest tam może jeszcze kilka drobiazgów do zmiany, ale taki oddzielny projekt dałby podstawy do tego, żeby wszystkie organizacje traktować jednakowo, ale po spełnieniu pewnych warunków. Hodowla zwierząt rasowych ma w Polsce olbrzymie tradycje, wiele organizacji działa od trzydziestu, czterdziestu lat, a Polski Związek Kynologiczny od osiemdziesięciu lat. Ten projekt to najlepsze, co może się przydarzyć, więc będziemy za nim mocno lobbować w przyszłym Sejmie, niezależnie od tego, kto będzie rządził, kto będzie premierem, a kto ministrem rolnictwa.

Może trzeba znaleźć klucz do przekonywania polityków do dobrych rozwiązań prozwierzecych?

Odbyliśmy setki godzin rozmów z politykami od prawa do lewa, bo zawsze mówimy, że zwierzęta są ponad podziałami, nie mają barw politycznych. Trzeba rozmawiać ze wszystkimi. Przekonywaliśmy polityków, aby zrozumieli problem zarówno zwierząt rasowych, jak i nierasowych, które przebywają w schroniskach. Byliśmy w Sejmie, Senacie i w ministerstwach wspólnie z koalicją „kastrujemy bezdomność” zwierząt nierasowych. Są pewne rozwiązania i mamy cicha nadzieję, że po kilku latach mówieniu o tych rzeczach, świadomość polityków jest większa, niż jeszcze w poprzedniej kadencji. Oczywiście, jest też czas stracony w wielu próbach nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Nadal zapomnieliśmy, że psy trzymamy na łańcuchach i wydłużenie łańcuchów o pół metra nie rozwiązuje problemu, a ten świat zwierząt domowych nie tak ma wyglądać. Spotykaliśmy się z masą osób i wierzę, że już w przyszłym Sejmie, ponad podziałami politycznymi, te propozycje zmian dotyczące nie tylko zwierząt rasowych, ale i te dotyczące bezdomności, kastracji, sterylizacji zostaną unormowane. Tak, abyśmy nie czekali z tymi pracami do końca kadencji. Trzeba zmniejszyć populację zwierząt domowych, ale też zacząć hodować zgodnie ze standardami, które narzuci Ministerstwo rolnictwa. Przekonywaliśmy, przekonujemy i będziemy przekonywać, aby takie rozwiązania w przyszłości zaczęły funkcjonować.

Co musi się wydarzyć, żeby świat polityki obudził się i otworzył oczy na patologię wśród tzw. animalsów?

Uważam, że przede wszystkim przestrzeganie polskiego prawa przez organizacje prozwierzęce dałoby inny obraz tych organizacji. Jest wiele małych organizacji lokalnych, które przestrzegają prawa, ale jest też wiele organizacji flagowych, które to prawo łamią, maja wyroki skazujące w stosunku do przedstawicieli czy prezesów tych organizacji. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro próbował pewne zmiany przeforsować, jednak ten lobbing jest bardzo mocny. Co musi się wydarzyć? Politycy muszą zrozumieć, że świat organizacji prozwierzęcych, czy organizacji zielonych kręci się dookoła określonej puli pieniędzy, a nie ilości zwierząt uratowanych. Pamiętajmy, że jeżeli tych zwierząt do uratowania nie będzie, to oni będą musieli się zamknąć. Chodzi o to, żeby gonić króliczka, a nie go złapać. Politycy przede wszystkim powinni stworzyć właściwe prawo do egzekwowania rozliczeń, jeżeli chodzi o organizacje prozwierzęce, które osiągają milionowe dochody ze zbiórek a nie jesteśmy w stanie tego zweryfikować. Tu chociażby prawo powinno zostać zmienione, będziemy się przyglądać tym wszystkim organizacjom. Patrząc też pod kątem patologicznych zachowań, to oczywiście skuteczność prawa wymaga natychmiastowej poprawy. Co z tego, że my to prawo mamy, skoro w wielu instancjach i sądach można mieć sprawy za to samo, ale w ciągłym zawieszeniu, albo zakaz zbliżania się do zwierząt i pracy ze zwierzętami a dalej robienie tego? To jest olbrzymi problem i uważam, że jeśli środowisko prozwierzęce i prozielone oczyści się z tych organizacji, które robią zła robotę dla wszystkich, to politykom będzie łatwiej spojrzeć na to bardziej realnie i zobaczyć, że nie wszystkim organizacjom chodzi o pomoc zwierzętom, a czasem przewodnim motywem działania tych organizacji jest pieniądz. Tak nie powinno być.

Jesteście obecnie w pozytywnym lobbingu na rzecz hodowców i zwierząt. Czy któraś z partii ma tu program wart uwagi?

Niestety, niewiele partii chce zmian, czy wprowadzać te zapisy. Politycy nie rozumieją tego problemu. Wydaje mi się, że żadna z partii nie ma jasnego przekazu, że chce uporządkować te rzeczy. Tu trzeba rozpoczynać często rozmowy od nowa.

A może największym problemem są finanse?

Wiemy, że to tak naprawdę nie chodzi o finanse, a o finansowanie całych tych struktur, gdzie trzysta milionów w roku poprzez gminę trafia do przeróżnych instytucji, które się tym problemem zajmują. Te trzysta milionów nie jest wydawane na rozwiązanie problemu, a na doraźne rzeczy związane z utrzymaniem zwierząt i to jest duży problem. Partie koncentrują się mocno na PR-owych hasłach, ale niestety, jeśli chodzi o temat zwierząt rasowych lub domowych, to jest on sprawą marginalną. Jesteśmy cały czas przy tych posłach, przy kandydatach. Tłumaczymy im jak to wygląda, jakie zmiany są potrzebne. Mamy nadzieję, że zdążymy przekonać jak największą grupę przyszłych posłów do tego, że warto zająć się tym tematem. Wiemy, że oni boją się zająć tym problemem, bo po drugiej stronie stoi wielka machina finansowa, która napędza im ten strach, ale to nie są miliony ludzi, tylko grupa ludzi, do których te środki finansowe wpływają. Jeśli oni to zrozumieją, to o wiele łatwiej będzie nam już w przyszłej kadencji wprowadzić rozwiązania i dotyczące zwierząt rasowych i napisania krótkiej, przejrzystej ustawy dotyczącej kastracji, sterylizacji, czipowania, oznakowania i umieszczania tego w jednej bazie danych, aby łatwiej było to weryfikować.

Ostatnio w Wieruszowie na prawyborach razem z koalicją do walki z problemem bezdomności zwierząt pokazywaliśmy politykom, że są jasne i proste drogi do rozwiązania tego problemu. Na dzisiaj mamy wzrost bezdomności zwierząt i nadpopulację zwierząt rasowych, więc komuś na tym zależy, żeby tych zwierząt było jak najwięcej. Nam zależy na tym, żeby przejrzystym prawem działały organizacje kynologiczno – felinologiczne, ale też, żeby było coraz mniej schronisk i coraz mniejsza nadpopulacja zwierząt. Zależy nam, abyśmy wspólnie z politykami znaleźli te rozwiązania, bo zwierzęta nie mają „barw politycznych.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także