Marianowicz-Szczygieł: Alarmowaliśmy, że do Polski zbliża się fala tranzycji

Marianowicz-Szczygieł: Alarmowaliśmy, że do Polski zbliża się fala tranzycji

Dodano: 
Agnieszka Marianowicz-Szczygieł
Agnieszka Marianowicz-Szczygieł Źródło: Instytut Ona i On
Wiemy z różnych świadectw, że młode osoby próbują się diagnozować przez algorytmy, które im podpowiadają treści tego rodzaju i utwierdzają w obranej ścieżce, choć początkowo miały tylko wątpliwości – mówi psycholog Agnieszka Marianowicz-Szczygieł z Instytutu Ona i On w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl: Pojawiły się Standardy i wytyczne Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich w zakresie diagnozy oraz terapii dzieci i młodzieży z problemami identyfikacji płciowej. Ten dokument określany jest mianem przełomowego. Dlaczego?

Agnieszka Marianowicz-Szczygieł: Tego typu dokumentu w Polsce jeszcze nie było. Mieliśmy do czynienia z obszarem praktycznie nieuregulowanym od strony profesjonalnej i prawnej. Oznaczało to w praktyce, że specjaliści uznaniowo sięgali po sposób podejścia, który był dla nich wygodny.

Czyli jaki?

Najczęściej było to podejście afirmujące gender, czyli forsujące tranzycję, gdzie zupełnie pomija się szczegółową diagnozę psychologiczną. Nie sprawdza się, co się dzieje z młodym człowiekiem, dlaczego przejawia takie skłonności. Wystarczy etykieta dysforii płciowej i startuje machina metod medycznych. My proponujemy coś, co rzuca światło na korzenie, przyczyny, jest narzędziem i wskazówką i dla profesjonalistów i nauczycieli, czy rodziców.

Jak wiele pojawia się przypadków, gdzie dzieci mówią o chęci zmiany płci?

Coraz więcej, ale żeby sprawę naświetlić, musimy tutaj wyjść od sytuacji za granicą. Od lat ostrzegaliśmy i nagłaśnialiśmy sprawę, mówiliśmy, że do Polski zbliża się fala tranzycji. Opublikowałam artykuł naukowy w Kwartalniku Naukowym Fides et Ratio, gdzie zestawiałam dane z dziesięciu krajów. Proszę sobie wyobrazić, że w przeciągu 16 lat w Szwecji zwiększała się liczba zgłoszeń do klinik z takimi problemami nawet o 20 tys. proc. W innych krajach, średnio w ciągu ośmiu lat, również obserwowaliśmy olbrzymi wzrost. Bardzo często były to problemy zgłaszane przez nastoletnie dziewczęta, co jest zupełnie nowym wyzwaniem klinicznym, nie ujętym zresztą w standardach afirmujących gender. Natomiast, jeśli chodzi o Polskę, to nie mamy systemu zbierania tego typu informacji medycznych. Jedyne dane polskie, które posiadam, pochodzą z raportu „Młode Głowy”, fundacji Martyny Wojciechowskiej. Tam zapytano młodzież o płeć, gdzieś płeć „inną” wybrało ponad 3 proc. młodzieży.

To dużo?

Niezmiernie dużo. Jeśli chodzi o statystyki transseksualnych osób dorosłych, to one mówią o tysięcznych częściach procenta w ogólnej populacji. A tutaj mamy dużą nadpodaż. Wiem natomiast od profesjonalistów oraz jako szefowa Fundacji Instytut "Ona i On", że obecnie zgłasza się bardzo dużo rodziców, nauczycieli, profesjonalistów, którzy potrzebują wskazówek. Mówią, że wcześniej nie było słychać o takich problemach, a teraz jest np. kilka przypadków w klasie.

Tylko dlaczego jest tak dużo tych przypadków? To efekt propagandy środowisk gender?

Możemy opierać się na domysłach, ale jednak gdybym miała sięgnąć do danych naukowych, to mamy sporą pulę badań, które pytały o genezę. Z badań nad bliźniętami wiemy, że to zjawisko ma przeważnie charakter nabyty, a nie wrodzony. Jeśli nabyty, to należy szukać źródeł. Jest cała lista badań, która mówi o tym, że jest to środowisko rodzinne, rówieśnicze, zespół problemów psychicznych, np. zaburzenia odżywiania, autyzm, zespoły lękowe i depresyjne – to tylko kilka kierunków. Istnieją również badania, które mocno uchwyciły wpływ mediów, w tym mediów społecznościowych.

Wiemy także z różnych świadectw, że młode osoby próbują się diagnozować przez algorytmy, które im podpowiadają treści tego rodzaju i utwierdzają w obranej ścieżce, choć początkowo miały tylko wątpliwości. Potem taka młoda osoba trafia na czaty i fora internetowe, gdzie zaczyna się przekonywanie, że nie ma innego wyboru, jak "zmiana płci". I tak młody człowiek ląduje w gabinecie endokrynologa czy chirurga, gdzie ciało dopasowuje się do percepcji, wręcz na życzenie.

Czy dzieci mogą z tego wyrastać?

Musimy zdawać sobie sprawę, że większość dzieci i młodzieży wyrasta z tego typu problemów. Jeżeli pozwoli się dzieciom przejść okres dojrzewania to nawet 70-90 proc. dzieci wychodzi z tych płciowych perturbacji "cało". Jednak jeśli w tak młodym wieku propaguje się tranzycję, i etykiety „dzieci i młodzież LGBT”, to w naturalny sposób zaburza się tożsamość, osobowość, która mogłaby rozwinąć się w innym kierunku. Musimy sobie również zdawać sprawę, że tranzycja medyczna to ścieżka eksperymentalna, która ma bardzo krótką historię kliniczną. Nie ma badań długofalowych, w tym badań na temat wpływu np. aplikowania hormonów na rozwój mózgu. Obarczona jest również dużym ryzykiem medycznym, gdzie na starcie występuje bezpłodność, duże ryzyko zmniejszenia gęstości kości, zespoły zakrzepowe i większe ryzyko raka, czy chorób wątroby. Wiele osób nie wie, że tranzycja nie jest dostępna dla wszystkich osób chętnych, właśnie ze względu na przeciwwskazania medyczne. Ale samodzielne dotarcie do tych wszystkich informacji jest dla laika prawie niemożliwe. Dlatego tak ważne są nasze standardy SPCH, które, znajdziecie Państwo na stronie Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich (spch.pl). Dużo pomocy znajduje się także na stronie Instytutu Ona i On, w zakładce "Tato, mamo chcę zmienić płeć".

Czytaj też:
Alternatywa dla szkodliwej tranzycji dzieci. Wytyczne Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich
Czytaj też:
Nowy Rzecznik Praw Dziecka zapowiada wsparcie dla inicjatywy środowisk LGBT

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także