Według odczuć społecznych oraz potwierdzonych danych statystycznych był to korzystny okres dla rozwoju polskiej gospodarki. Model gospodarki zależnej, dzięki któremu Polska rozkwitała gospodarczo, wyczerpał się i dziś stanowi wręcz barierę rozwojową. Jeżeli chcemy dalej się rozwijać, a także stale zwiększać dobrobyt społeczny, należy porzucić ten model i budować gospodarkę opartą na najnowszych technologiach.
Oznacza to stopniową rezygnację z roli podwykonawcy pracującego dla bardziej rozwiniętych gospodarek narodowych, rozbudowę infrastruktury umożliwiającej rozwój samodzielności i podmiotowości ekonomicznej, budowę polskich wielkich podmiotów gospodarczych oraz gospodarki opartej na wiedzy. W sytuacji narastającej marginalizacji gospodarki europejskiej i wzrastającego jej zapóźnienia technologicznego zarówno wobec gospodarki amerykańskiej, jak i gospodarek azjatyckich należy wyjść poza model rozwojowy Unii, który nie tylko dla Polski, ale – jak pokazują dane statystyczne ostatnich trzydziestu lat – stanowi utrudnienie także dla najbardziej rozwiniętych gospodarek unijnych.
Jeżeli chcemy nadal dynamicznie się rozwijać, musimy odrzucić model gospodarki unijnej. Nie może on być dłużej punktem docelowym rozwoju polskiej gospodarki. Unia bowiem w wymiarze gospodarczym w coraz większym stopniu staje się zaporą dla dalszej ekspansji polskiej gospodarki. Staje się nią zarówno z uwagi na własne strukturalne ograniczenia, które już od lat powodują narastanie zapóźnienia rozwojowego i stopniowej marginalizacji unijnej gospodarki, jak też z powodu prób budowy jednego superpaństwa europejskiego. Unia Europejska praktycznie od kryzysu 2008 roku przestała się rozwijać, a symptomy zapóźnienia odnotowujemy już od połowy lat 90. Kolejne programy unijne, mające na celu nadgonienie tego opóźnienia, ze słynną agendą lizbońską na czele nie tylko nie zapobiegają temu, lecz wydają się wręcz przyśpieszać ten proces. Udział UE systematycznie spada nie tylko jeśli idzie o udział w PKB światowym, ale także w rankingach najlepszych uczelni czy największych firm.
Szczególnie dramatycznie wygląda sytuacja w dziedzinie najnowszych technologii, gdzie gospodarka unijna wypadła z rywalizacji największych potęg, to jest USA i Chin. Jest to w znacznej mierze spowodowane wewnętrznymi uwarunkowaniami unijnymi, takimi jak dążenie do nadmiernej regulacji ograniczającej dynamikę gospodarczą oraz skłonności do szaleństwa charakterystyczne dla upadających mocarstw a przejawiające się przede wszystkim w polityce klimatycznej i kulturowej, podcinającej żywotność gospodarek i narodów europejskich. Szaleństwo klimatyczne zmniejsza konkurencyjność europejskiej gospodarki, a w połączeniu ze zmianami geopolitycznymi skutkującymi rywalizacją i konfrontacją mocarstw prowadzi do narastającego kryzysu gospodarczego. Dlatego dziś orientacja na Unię oznacza orientacje na narastające zapóźnienie zarówno gospodarcze, jak i technologiczne. Jest to orientacja zaściankowa i nieperspektywiczna.
W reakcji na te zmiany dominujące państwa unijne zaczęły prowadzić politykę centralizacji i wspierania zmian, które przyczyniały się do blokowania rozwoju gospodarki unijnej. Koncepcja budowy europejskiego superpaństwa nie ma nic wspólnego z federalizacją. Jest to plan radykalnego wzmocnienia niemieckiej i w znacznie mniejszym zakresie francuskiej dominacji w Unii i przekształcenie mniejszych państw w swoiste państwa mandatowe, które będą zarządzane przez Berlin i Paryż za parawanem Brukseli. Jest to plan odebrania zarówno suwerenności państwowej, wolności obywatelskich i tożsamości kulturowo-religijnych europejskich narodów, jak i zamysł narzucenia szaleńczych pomysłów klimatycznych, które zablokują jakiekolwiek możliwości rozwojowe unijnych gospodarek.
To inna wersja autorytaryzmu, przechodzącego w niektórych aspektach w swego rodzaju miękki totalitaryzm w zarządzaniu państwami i narodami. Nie oznacza to pozbawienia tych państw wszelkiej decyzyjności, ale nie będzie to decyzyjność o charakterze państwowym, czyli decydowanie o podstawowych zasadach narodowej polityki, a jedynie decyzyjność ograniczona do charakteru quasi-samorządowego. W istocie jest to podporządkowanie zasadniczych decyzji państwowych Unii Europejskiej i tym samym likwidacja suwerennych państw, którym pozostaną jedynie symbole odrębności narodowej i państwowej, wyprane z wszelkiej treści.
Dążenie do likwidacji suwerenności państwowej jest wersją „pokojową” militaryzmu upadających mocarstw, które sądzą, że dzięki własnej przewadze potencjałowej zdołają odwrócić procesy upadku. Najczęściej takie mocarstwa przeceniają własną potęgę i nie doceniają sił oporu, na które mogą natrafić, i choć taka polityka przynosi czasami pewnie przejściowe rezultaty, to w perspektywie długofalowej najczęściej przyspiesza upadek. Niemcy dążą do podporządkowania sobie mniejszych narodów, zwłaszcza w Europie Środkowo-Wschodniej oraz formatowania ich polityki gospodarczej, tak aby utrwalić zdobytą do tej pory przewagę potencjałową wynikającą z podporządkowania sobie gospodarek tych krajów w ramach polityki gospodarki zależnej oraz z rozszerzenia tej zależności na sferę podmiotowości politycznej. Dlatego zabiegają o radykalne rozszerzenie uprawnień Brukseli, o likwidację prawa weta jako ostatniego i najważniejszego bastionu podmiotowości państwowej oraz narzucenie waluty euro – aby również przy pomocy polityki monetarnej formatować rozwój gospodarczy podporządkowanych państw. Należy też wspomnieć o decydowaniu za pośrednictwem Brukseli o takich inwestycjach, które są konkurencyjne wobec niemieckiej gospodarki i podważają jej dominację w naszej części kontynentu, takich jak m.in. CPK, port kontenerowy w Świnoujściu, regulacja Odry czy energetyka jądrowa. Tak zwana federalizacja ma po pierwsze uniemożliwić przezwyciężenie przez Polskę modelu gospodarki zależnej i konkurowanie z gospodarka niemiecką, po drugie utrzymać naszą podległość, zależność oraz eksploatację naszego kraju i polskiej siły roboczej.
Niemieckie dążenia do instytucjonalizacji własnej hegemonii mają miejsce w sytuacji, gdy świat wraz z atakiem rosyjskim na Ukrainę wkroczył w długotrwały okres rywalizacji i konfliktów, które doprowadzą do przemodelowania dotychczasowego systemu międzynarodowego. Rosja z Chinami są mocarstwami rewizjonistycznymi, dążącymi do zniszczenia systemu polegającego na amerykańskiej dominacji. W Niemczech i Francji występują silne, choć często ukryte dążenia do wykorzystania tej sytuacji w celu odbudowy własnych wpływów i „wyzwolenia się” spod amerykańskiego parasola. Te tendencje, choć żywe, w sytuacji amerykańskiego zaangażowania w Europie pozostają w stanie utajonym, ale istnieje wielkie niebezpieczeństwo, że w sytuacji wycofania się Amerykanów z Europy odżyją ze zdwojona siłą, prowadząc do nowej próby w myśl starej pruskiej tradycji porozumienia się z Rosją w celu podziału wpływów w naszej części Europy. To dlatego tzw. federalizacja jest dla Polski tak niebezpieczna – jej pierwszym celem jest wyeliminowanie Polski i innych państw naszego obszaru z decydowania o przyszłym kształcie europejskiego ładu. Rozciągnięcie „europejskiej”, a w istocie niemieckiej władzy na siły zbrojne ma zaś na celu podporządkowanie ich niemieckiemu dowództwu.
Rosja, podobnie jak Niemcy, tylko za pomocą tradycyjnych militarnych środków, pragnie odwrócić trend spadkowy swojego udziału w światowym podziale siły. Sukces Rosji w wojnie z Ukrainą może czasowo powstrzymać upadek znaczenia, ale zmiany w gospodarce światowej i katastrofa demograficzna z pewnością spowodują, że Rosja w długiej perspektywie wróci na ścieżkę degradacji własnej pozycji. Ale to nie znaczy, że wcześniej nie może dokonać zupełnej destrukcji państw i narodów w naszej części Europy. Wygrana Ukrainy w tej wojnie byłaby sukcesem całego naszego obszaru, ponieważ umożliwiłaby stworzenie potencjału gospodarczego, demograficznego, a przede wszystkim militarnego, zdolnego do balansowania potencjału rosyjskiego, skutecznie zabezpieczającego nasz obszar w wymiarze zarówno militarnym, jak i rozwojowym, a także wyeliminowanie Rosji z polityki europejskiej. Dzięki temu Rosja przestałaby w sposób trwały uczestniczyć w kształtowaniu europejskiego ładu. To wyjaśnia kunktatorską politykę Berlina co do pomocy Ukrainie – straciłby partnera do podporządkowywania sobie naszego obszaru. Z jednej strony Niemców pociąga perspektywa rozszerzenia niemieckich wpływów aż za Dniepr, ale z drugiej strony Berlin jest targany obawami, że sam nie zdoła opanować i zdominować tak wielkich terenów. Stąd powracająca tendencja do znalezienia jakiegoś modus vivendi z Moskwą. Należy w tym miejscu podkreślić, że każdy taki modus vivendi jest śmiertelnym zagrożeniem dla naszego bezpieczeństwa narodowego i naszego rozwoju.
W tej sytuacji w Polsce rodzi się tendencja do zdecydowanego przeciwstawienia się zmianom traktatowym prowadzącym do sformalizowania i wzmocnienia niemieckiej hegemonii. Skuteczność tej polityki jest utrudniona zarówno poprzez zwycięstwo w ostatnich wyborach orientacji proniemieckiej, gotowej wspierać Niemcy w polityce unijnej i zagranicznej, jak również poprzez poprzednie działania PIS-u, i to nie tylko poprzez zgodę na traktat lizboński, który jest zasadniczą przyczyną naszych obecnych problemów w Unii, ale także ze względu na działania rządu Morawieckiego, który przystał na katastrofalne rozwiązania dotyczące zasady warunkowości oraz pakiet klimatyczny Fit for 55. Polityka Morawieckiego zdecydowanie pogorszyła pozycję Polski w Unii i możliwości oporu wobec proponowanych zmian traktatowych.
Nie znaczy to, że nie należy organizować zarówno krajowego, jak i międzynarodowego oporu wobec zmian traktatowych. I trzeba w sposób zdecydowany odrzucić szantaż, jakoby zgoda na przyjęcie Ukrainy do UE była warunkowana zgodą na likwidację podmiotowości państw narodowych w Unii. Niepodległości nie można się zrzec z powodu przyjęcia bądź nieprzyjęcia innego państwa w szeregi UE. Trzeba to jasno powiedzieć: Polska odrzuca ten szantaż w sposób zdecydowany. Dla ukraińskiego członkostwa w Unii nie poświęcimy polskiej niepodległości. Ten opór jest konieczny, gdyż może opóźnić przeprowadzenie zmian traktatowych bądź nawet złagodzić ich niektóre zapisy. Ale wobec zdecydowanej przewagi instytucjonalnej w UE Berlina oraz Paryża nie należy liczyć na zupełne zwycięstwo. Tym bardziej że nawet w sytuacji odrzucenia tego traktatu, co wydaje się mało prawdopodobne, Unia i tak dysponuje instrumentami sądowymi do wymuszania pożądanej przez siebie polityki. Należy podkreślić, że dziś zasadnicze zagrożenie dla polskiej niepodległości płynie zarówno ze strony ekspansjonizmu rosyjskiego, jak i niemieckiego. Ten pierwszy jest zagrożeniem militarnym, ten drugi ma zaś charakter instytucjonalny, ekonomiczny, prawny, kulturowy i moralny. Oba są wielkim zagrożeniem naszej przyszłości i na oba trzeba przygotować zwycięską strategię.
Na zagrożenie rosyjskie musimy odpowiedzieć budową wielkiej, nowoczesnej, dobrze dowodzonej armii, przywróceniem powszechnego wyszkolenia wojskowego i przygotowaniem całego naszego państwa do odpowiedzi na ewentualne militarne niebezpieczeństwo. To także przeciwdziałanie powstaniu unijnych alternatyw militarnych dla NATO i unijnych roszczeń do kierowania polityką bezpieczeństwa. To także polityka budowy spójności naszej wspólnoty narodowej oraz odbudowa moralna i patriotyczna naszego narodu. To oznacza likwidację wszelkich ośrodków demoralizacji i rozkładu społecznego. A także prowadzenie polityki przezwyciężania obecnego kryzysu polskiego patriotyzmu. Tylko naród zdecydowany do walki jest narodem, który nie tylko jest w stanie walczyć, ale jest w stanie odstraszyć potencjalne zagrożenie.
Natomiast odpowiedź na zagrożenie unijne, a raczej niemieckie musi być innej natury. Działania podejmowane na rzecz powstrzymania sformalizowania niemieckiej dominacji nie przyniosą oczekiwanego rezultatu, ponieważ przewaga potencjałowa i instytucjonalna Unii w połączeniu z demoralizacją elit przywódczych wielu mniejszych państw doprowadzą wcześniej czy później do przeforsowania oczekiwanych przez Berlin rozwiązań i tym samym do likwidacji polskiej niepodległości. Dlatego zasadniczym postulatem mającym na celu obronę naszej suwerenności musi być postulat opuszczenia Unii.
Dziś ani państwo polskie, ani inne państwa, ani też polskie społeczeństwo nie są przygotowane ani tym bardziej przekonane do konieczności całkowitej zmiany paradygmatu polskiej polityki europejskiej z polityki integracji unijnej na rzecz jej opuszczenia, zbudowania alternatywnego układu i dopiero z takiej pozycji przebudowy całego ładu europejskiego. Jest to bowiem bardzo trudne zadanie, obejmujące zarówno zmianę polityki wewnętrznej, zwłaszcza gospodarczej, przygotowującej naszą gospodarkę do funkcjonowania niezależnego od Unii. Oznacza to przede wszystkim działania mające na celu z jednej strony zmniejszanie naszej zależności ekonomicznej i technologicznej od państw Europy Zachodniej, a przede wszystkim od Niemiec, z drugiej zaś politykę budowy samodzielności gospodarczej.
Oznacza to także działania na rzecz powołania w naszej część Europy alternatywnego układu wolnego handlu, otwartego na inne państwa – zwłaszcza Turcję, Wielką Brytanię, USA i państwa skandynawskie, wreszcie oznacza konieczność przekonania większości polskiego społeczeństwa do konieczności samodzielnej odpowiedzi zarówno na globalne wyzwania gospodarcze, jak i potrzeby opuszczenia Unii. Dziś zarówno nasze państwo, jak i nasze społeczeństwo jest do tych działań zupełnie nieprzygotowane, a polskie społeczeństwo w swej zdecydowanej większości widzi przyszłość naszego państwa w obecnej Unii Europejskiej. Dlatego celem nie może być przeprowadzenie referendum dotyczącego naszego członkostwa, ale przekonanie polskiego społeczeństwa o konieczności opuszczenia Unii. Otóż jeżeli chcemy być wolnym narodem, jeżeli chcemy się rozwijać, jeżeli chcemy stworzyć w Europie bardziej sprawiedliwy ład polityczny, oparty na poszanowaniu suwerenności państw i wolności narodów oraz trwałe gwarancje bezpieczeństwa, musimy podjąć wyzwanie wyzwolenia się z zaciskających, za unijnym parawanem, niemieckich kleszczy, pozbawiających nas wolności decydowania o sobie i blokujących nasze możliwości rozwojowe. Jest to konieczność narodowa, do której trzeba dopiero przekonać większość naszego narodu.
Ta „wojna trzydziestoletnia”, w którą świat współczesny wkroczył, jest zarówno wielkim zagrożeniem naszej przyszłości, jak również może stać się szansą, pod warunkiem że konsekwentnie będziemy dążyli do umocnienia podmiotowości naszego państwa i naszego narodowego potencjału poprzez współpracę z państwami, które są w podobnej sytuacji geopolitycznej. Potencjał naszego wschodniego sąsiada Rosji z biegiem czasu będzie ulegał postępującej erozji. Także Niemcy, pomimo ogromnego potencjału ekonomicznego, są dotknięte procesami rozkładu moralnego i społecznego oraz stagnacji gospodarczej. Co więcej, załamała się ich wielka strategia budowy przewagi gospodarczej i politycznej. Dziś próbują ją zastąpić formalną instytucjonalizacją i rozszerzeniem swoich możliwości decyzyjnych. Ale nawet jeżeli ten zamiar by się powiódł, to nadal Niemcy będą wystawione na narastające niezadowolenie narodów. Niemieckie dążenia do hegemonii prowadzić muszą do systematycznej destabilizacji i osłabiania Unii Europejskiej, marginalizując jej znaczenie we współczesnym świecie. Taka sytuacja otwiera pole możliwości alternatywnego zorganizowania naszej części Europy – zbudowanie takiego potencjału, który będzie w stanie równoważyć zarówno potencjał rosyjski, jak i potencjał niemiecki.
Obrona niezależności Ukrainy w dłuższej perspektywie uruchomi procesy, które przyczynią się także do wyzwolenia spod rosyjskiej dominacji Białorusi, co umożliwi stworzenie bliskiego sojuszu państw leżących na terytoriach I Rzeczpospolitej. Właśnie taki sojusz byłby w stanie zbalansować zarówno rosyjski, jak i niemiecki potencjał. To porozumienie powinno być rozbudowane o strefę wolnego handlu, obejmującą zarówno państwa środkowoeuropejskie, skandynawskie, Turcję, Wielką Brytanię, jak również USA. Powinno być też otwarte na inne państwa europejskie, które będą miały dość niemieckiej dominacji. Perspektywa zbudowania takiego układu zależy z jednej strony od sukcesu Ukrainy, to jest od jej zdolności obronienia swojej niepodległości i integralności, z drugiej zaś od fiaska niemieckich prób zdominowania Unii Europejskiej. Są to zadania bardzo trudne, ale możliwe do realizacji. Tym bardziej że w miarę upływu czasu kryzys w obu mocarstwach będzie narastać.
Długotrwały kryzys zarówno państwa rosyjskiego, jak i Niemiec stwarzają historyczną szansę, by uniemożliwić tym mocarstwom powrót do ich współpracy, która zawsze opierała się na podziale wpływów w naszej części Europy. Ten kryzys daje możliwość, że nasza część kontynentu sama zorganizuje się, wypychając oba mocarstwa z tego obszaru, co także będzie znaczyło wypchnięcie Rosji z polityki europejskiej, a Niemiec z polityki środkowoeuropejskiej. To historyczna okazja na nową organizację Europy. Zorganizowanie się naszej części kontynentu stwarza nowy biegun siły w polityce europejskiej, który oddziałując na pozostałe bieguny zmieni strukturę i układ sił na naszym kontynencie, w rezultacie prowadząc do trwałego uniemożliwienia zewnętrznym wobec Europy Środkowo-Wschodniej mocarstwom decydowania o naszym losie i tym samym samodzielnego decydowania o losie Europy. To szansa na stworzenie bardziej sprawiedliwego, opartego na zasadzie równości i poszanowania podmiotowości każdego państwa ładu europejskiego. W skali historycznej to ostateczne przekreślenie niemieckich i rosyjskich aspiracji do dominacji nad naszym kontynentem, a przynajmniej nad jego znaczącą częścią. Ten projekt budowy Nowej Rzeczpospolitej, poszerzonej o współpracę gospodarczą, a w konsekwencji także i polityczną z innymi państwami europejskimi, a ponadto azjatyckimi, wpisuje się w stworzenie systemu nowej równowagi europejskiej i tym samym stwarza bardziej realne gwarancje europejskiego pokoju.
Stworzenie takiego systemu jest zgodne z zasadami tworzenia nowych ośrodków siły na gruzach upadających mocarstw. Podobnie jak Macedonia stała się potęgą na zgliszczach rozkładającego się świata helleńskiego, Wenecja rozkładającego się Bizancjum, Rosja wykorzystała upadek Złotej Ordy, a Prusy I Rzeczpospolitej. Stworzenie takiego ośrodka siły zawsze było możliwe przy zachowaniu dwóch warunków. Pierwszy to korzystanie z zasobów upadającego mocarstwa, drugi to stworzenie mechanizmów ustrojowych niedopuszczających, by mechanizmy rozkładowe zawładnęły nowo tworzącym się ośrodkiem siły. W obecnym przypadku oznacza to korzystanie z dostępu do europejskiego rynku i odseparowanie się od destrukcyjnych kulturowo i moralnie procesów rozkładu. A to oznacza nie tylko zablokowanie tych ośrodków, które są dziś czynnikiem rozkładu cywilizacyjnego, z Unią Europejską na czele, ale także podjęcie skutecznych działań na rzecz przezwyciężenia moralnej, religijnej, kulturowej i demograficznej dekadencji. Ten warunek jest jeszcze trudniejszy do wykonania niż warunek politycznego i gospodarczego zorganizowania naszej części kontynentu. Ale jak pokazuje przykład Izraela, polityka odrodzenia narodowego i militaryzacji społeczeństwa skutecznie buduje siłę i sprawczość tego państwa. Nie ma żadnych powodów, byśmy nie byli w stanie powtórzyć izraelskiego sukcesu.
Opuszczenie Unii i zbudowanie alternatywnego ośrodka siły współpracujących narodów to warunek zachowania wolności, szans rozwojowych i zachowania pokoju w naszej części Europy. Wymaga to przede wszystkim przekonania polskiego społeczeństwa, że Unia Europejska to bariera naszego rozwoju i zagrożenie naszej wolności. Ślepa uliczka, z której trzeba się wycofać. I już sam proces orędowania zarówno polskiej, jak i zagranicznej opinii publicznej za opuszczeniem jej struktur może być skutecznym czynnikiem powstrzymania niemieckich planów zniewolenia naszych narodów. Przedsięwzięcie to musi być bardziej ambitne – obecna wojna, choć stwarza ogromne zagrożenia, stanowi też okazję zarówno do odrodzenia narodów europejskich, jak też szansę zbudowania bardziej sprawiedliwego i szanującego wolności narodowe ładu europejskiego. Musimy podjąć ten wysiłek.