Skandynawowie zbadali i zrozumieli – elektronika w szkołach nie pomaga. Lepsze są książki i zeszyty.
Tymczasem w Polsce niedawno kupiliśmy wszystkim czwartoklasistom laptopy, a pragną je dać w ręce najmłodszych także dyrektorzy przedszkoli W edukacji co kilka, kilkanaście lat eksperci na nowo odkrywają to, co wiadomo było już wcześniej. Nie tak dawno przecież, również w Polsce, nagle wszyscy zachłysnęli się sposobem nauczania przez doświadczanie świata przez uczniów. Powstawały wielkie centra, gdzie dzieci w rzeczywistości mogą obserwować np. prawa fizyki. Wydawać by się mogło, że to nowość. Tymczasem mój dziadek, dyrektor wiejskiej szkoły na Kociewiu w latach 60. ubiegłego wieku, uczył dzieci biologii na łące. Pokazywał im rośliny i zwierzęta. Po prostu o tym na pół wieku w edukacji – z niewiadomych powodów – zapomniano.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.