Semka: Fico umacnia swoją władzę na Słowacji

Semka: Fico umacnia swoją władzę na Słowacji

Dodano: 
Piotr Semka
Piotr Semka Źródło:PAP / Arek Markowicz
Z perspektywy czasu widać, że to Fico postanowił wypuścić na pierwszy plan Pellegriniego w momencie, gdy znalazł się w politycznych kłopotach – mówi publicysta tygodnika "Do Rzeczy" Piotr Semka w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl o wyborach prezydenckich na Słowacji.

DoRzeczy.pl: Nowym prezydentem Słowacji został dotychczasowy przewodniczący parlamentu Peter Pellegrini. Jaka będzie teraz polityka słowacka?

Piotr Semka: Bardzo mocno zabetonuje się siła obozu „silnego człowieka” w słowackiej polityce, czyli Roberta Fico, lidera partii SMER. Przez dłuższy czas, część europejskiej lewicy marzyła o tym, że Pellegrini będzie cywilizowaną alternatywą dla Fica. Jednak dziś, z perspektywy czasu widać, że to Fico postanowił wypuścić na pierwszy plan Pellegriniego w momencie, gdy znalazł się w politycznych kłopotach, by po pewnym czasie użyć go jako narzędzia i elementu wzmocnienia swoich wpływów.

Od czego ta polityczna historia się zaczęła?

W 2018 roku Fico znalazł się pod ogromną krytyką z powodu bezradności policji po zabójstwa dziennikarza Jana Kuciaka i jego żony. Byli oni na tropie afer dotyczących powiązań polityki z mafią na prowincji słowackiej. Wówczas Fico, który był postrzegany jako patron tego typu mętnych działań politycznych, z racji oskarżeń o krycie mafii musiał podać się do dymisji. Z miejsca wykorzystał to Pellegrini, który był wówczas w czołówce partii SMER, a który zerwał z Fico i którego postrzegano jako lepszą twarz socjaldemokratycznej partii.

Pellegrini założył nową partię Hlas (Głos), jednak bardzo szybko okazało się, że to było tylko chwilowe odwrócenie się Pellegriniego plecami do Fico. Chodziło o to, żeby przeczekać chwilową trudną sytuację Fico. Gdy w 2020roku Fico ponownie doszedł do władzy, uczynił Pellegriniego szefem parlamentu, a wreszcie wysunął go jako kandydata na prezydenta. Zademonstrował nawet swoją rolę patrona Pellegriniego pojawiając się na wieczorze wyborczym. Dziennikarzom oznajmił, że ma nadzieję, że napiszą, że wynik tych wyborów jest dowodem na to, że naprawdę “mamy poparcie ludzi na Słowacji”.

Prezydent Słowacji nie ma wielkiego wpływu na politykę, jednak jest to ważna funkcja. Co wybór Słowaków oznacza dla Polski?

Prezydent Słowacji może wetować ustawy, jednak jego weto można stosunkowo łatwo, zwykłą większością odrzucić w parlamencie. Natomiast prezydent wielokrotnie w tradycji słowackiej odgrywał rolę moralnej i politycznej alternatywy dla polityka który jest liderem rządu. Tak było np. w wypadku, kiedy pierwszy słowacki prezydent Michal Kovac w latach 90. stał się moralną alternatywą dla zamordystycznego premiera Vlaimira Meciara.

Od nazwiska Meciara ukuto nawet termin na określenie specyficznego stopu lewicowości i nacjonalizmu – „Meciaryzm”.

Tak, warto tutaj na moment się zatrzymać, żeby powiedzieć o tym słowackim fenomenie, czyli plitycznej syntezie lewicy, sympatii typowych dla partii narodowych i nurtu ludowego. To wszystko na Słowacji skleiło się w model partii, której typowym reprezentantem był HZDS, czyli Ruch na Rzecz Demokratycznej Słowacji, a potem Smer. Rok 1992 to jest moment podzielenia się opinii publicznej na politykę wielkomiejską, inteligencką i kawiarnianą, która do dzisiaj bardzo płacze nad tym, że Słowacja oddaliła się od Czech jako kraju bardziej demokratycznego i która wspiera dosyć niewolniczo Europę i Brukselę. Na zasadzie kontrastu obóz narodowo-lewicowy zawsze wspierał Rosję, a ostatnio zaczął grać kartą sprzeciwu wobec popierania przez Słowację Ukrainy w wojnie. Wszystko to jest ubrane w dość dobrze atrakcyjnie brzmiące hasła, że "my chcemy pokoju, a nie chcemy być wciągnięci do wojny". Zresztą nie jest przypadkiem, że Pellegrini wygrał potyczkę z Korcokiem sugerując, że jest to kandydat partii wojny, co jest nadużyciem, gdyż nie ma żadnych dowodów na to, że obóz europejski chce wojny jako politycznego celu. Zatem dla Polski Słowacja będzie podobnie jak Węgry, krajem który prowadzi trochę dziwną i niepokojącą grę z Rosją.

Polskę i Słowację łączy wysoka frekwencja w wyborach. Obecnie 60 proc. Słowaków poszło do urn, co jest najwyższym wynikiem od 25. lat. Dlaczego tak się dzieje?

Im bardziej konflikt jest czytelny, tym większa jest frekwencja. A tu nie jest konflikty podobny do tych toczonych w krajach takich jak Szwecja czy Dania, gdzie często mamy do czynienia z kandydatami niezwykle podobnymi do siebie. Na Słowacji kandydaci bardzo się różnią i prezentują inne wizje rozwoju kraju, a to owocuje wysoką frekwencją.

Jak katolicy głosowali w tych wyborach?

To jest ciekawa rzecz, o której warto wspomnieć bowiem nastąpiło rozdzielenie katolików, którzy nie mają na Słowacji silnej partii. Istnieje tam partia KDH (Ruch Katolicko-Demokratyczny) jednak partia ta nigdy nie wychodziła poza poziom 5-8 proc. W tych wyborach Pellegrini zakładał, że katolicy poprą go, gdyż takie postacie jak Korcok kojarzeni są z lewicową agendą zmian obyczajowych. Jednak w tym roku okazało się, że katolicy nie są już w stanie zaakceptować układu Ficy, który maskuje korupcję i chęć zawłaszczenia władzy. KDH poparło Korcoka. Czyli okazało się, że styl pół mafijnego i korupcyjnego systemu władzy jest na tyle już nieakceptowalny dla katolików, że woleli już Korcoka niż Pellegriniego.

Czytaj też:
Niemiecka prasa o polityce Tuska. "Sytuacja gorsza niż za rządów PiS"
Czytaj też:
Czy prezydent Biden wystąpi w roli drag queen? Jak queerowe szaleństwo niszczy religię w USA

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także