Powód jest oczywisty: głównym jej bohaterem jest obecny prezydent USA Joe Biden, który to opublikował w przededniu Wielkanocy wpis oficjalnie przypominający o… konieczności pamiętania 31 marca o osobach trans. „Wysyłamy wiadomość do wszystkich transpłciowych Amerykanów: »Jesteście kochani. Jesteście słyszani. Jesteś rozumiany. Należysz do nas. Jesteście Ameryką, a cała moja administracja i ja wspieramy was«”. To przekaz, który dotarł do Amerykanów od ich prezydenta w tym samym dniu, gdy zdecydowana większość z nich pamięta o Wielkanocy. Wielu (choć wskutek sukcesów ruchu queer ta liczba spada) zdaje sobie też sprawę z prostego faktu, iż chrześcijaństwo i ideologia genderowa mają się do siebie jak pięść do nosa. Albo, mniej potocznie, że się nawzajem wykluczają.
Transi ważniejsi niż Wielkanoc?
Biden wprowadził nowe święto przed dwoma laty (okoliczności opisałem w książce „Imperium Sodomy”, kto jest ciekaw może o tym przeczytać) a teraz, właśnie w Wielkanoc wydał znowu specjalną deklarację. Początki tych dziwacznych uroczystości sięgają roku 2009 r., kiedy to amerykańscy aktywiści LGBT zaczęli czcić publicznie tzw. osoby transpłciowe i wzywać do poświęcenia im szczególnej troski. Uwaga: słowo czcić nie jest błędem, w amerykańskiej debacie osoby trans często uważa się za …święte! W 2021 r. Joe Biden, jako pierwszy amerykański prezydent, wydał 31 marca oficjalną proklamację. To samo zrobił rok później, zapraszając do Białego Domu transpłciowego pisarza Amy Schneider i ogłaszając kilka inicjatyw, które mają chronić prawa tzw. osób transpłciowych. W tym roku Biden po raz kolejny wydał taką odezwę.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.