Pierwszy szok mamy dawno za sobą. Dwa lata temu wszyscy zamarli, gdy usłyszeli, że Rosjanie napadli na Ukrainę. Bo gdy rozpoczyna się wojna, nikt nie wie, jak szybko i jak mocno taki konflikt się rozleje na kontynencie. Oczywiście najbardziej zagrożeni poczuli się mieszkańcy województw sąsiadujących z Ukrainą i Białorusią.
Dwa lata nieustannych walk powodują, że strach nieco blednie. Jednak nie wygasa. Wciąż obawiamy się Rosji, a analitycy i politycy nie pozwalają nam zapomnieć o tym, że na froncie niewiele się zmienia. Nikt nie jest w stanie orzec, jak zakończy się wojna na Ukrainie. Wielu jest za to przekonanych o tym, że Putin nie będzie chciał się zatrzymać tylko na tym kraju – już pomijając to, jak szybko po ewentualnym połknięciu Ukrainy jego żołnierze pomaszerują dalej.
Czy to wszystko wpływa na życie Polaków? Oczywiście, że tak. Widzimy to w wielu obszarach. Jednym z nich jest ten dotyczący obrony narodowej i zasobów polskiej armii. Jak wskazywał w niedawnej rozmowie z „Do Rzeczy”
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.