Kandydaci na urząd prezydenta RP nie ustają w składaniu obietnic. Z wyjątkiem Bronisława Komorowskiego, któremu brak na to czasu, tak jest pochłonięty wyjaśnianiem, dlaczego nie wywiązał się z przyrzeczeń złożonych pięć lat temu.
Szczególnie ochoczo pretendenci przyobiecują zajęcie się rażąco niską kwotą wolną od podatku. W Polsce wynosi ona zaledwie 3 tys. zł rocznie, gdy – w przeliczeniu na złote – w Grecji – 20 tys., we Francji – 25 tys., w Niemczech – 30 tys., w Wielkiej Brytanii – 50 tys., a w Hiszpanii – aż 75 tys.
Rzecz jasna, przeważnie są to obietnice szybkiego i radykalnego podniesienia kwoty wolnej od podatku. Bo też jest to kwestia nie do przecenienia – między innymi od jej pomyślnego rozwiązania zależy, czy Polska dalej będzie krajem-rajem dla emerytów i beneficjentów podatkowych, socjalnych i innych przywilejów, z którego młodzi, przedsiębiorczy ludzie będą pryskać gdzie pieprz rośnie, czy wręcz przeciwnie.
W odróżnieniu od konkurentów wyjątkowo konkretne propozycje w tej sprawie złożył Andrzej Duda, kandydat PiS, który najpewniej zmierzy się z Komorowskim w drugiej turze wyborów. Wyjątkowo konkretne, jeśli chodzi o to, w jakim czasie i o ile – już jako prezydent – chciałby wywindować kwotę wolną od podatku. Otóż w sumie o 5 tys. zł do – docelowo – 8 tys. zł.
Jak prędko policzyli dziennikarze ekonomiczni, zrealizowanie tylko tego pomysłu Dudy kosztowałoby rocznie od 12–14 mld zł (według „Rzeczpospolitej”) do 21 mld zł (według „Gazety Wyborczej”). Niestety, Duda nie jest jedynym kandydatem, który równie chętnie składa obietnice, co niechętnie wskazuje źródła ich finansowania. Tak jest niestety i w tym przypadku. A przecież nie jest to zadanie nie do wykonania, skoro udało się je zrealizować na przykład w Tanzanii, Zambii i Botswanie, gdzie kwota wolna od podatku też jest znacząco wyższa niż u nas.
W końcu aby uzyskać potrzebne do podniesienia kwoty wolnej od podatku 12–14 czy nawet 21 mld zł rocznie, wystarczy o taką sumę przyciąć na przykład coroczne wydatki na niesprawiedliwe społecznie, finansowane przez pozostałych podatników przywileje emerytalne i rentowe: rolników (15 mld zł), górników (6,5 mld zł) czy funkcjonariuszy służb mundurowych (14 mld zł).
Wszelako – powtarzam od lat – dużo lepszym rozwiązaniem od zwiększenia kwoty wolnej niechby i do 20 tys. zł (jak chce Magdalena Ogórek, kandydatka na prezydenta z SLD) byłoby zrównanie jej z wysokością dochodów uzyskiwanych przez każdego z nas. A więc zniesienie PIT – postuluje to kandydat na prezydenta Janusz Korwin-Mikke (który chce także likwidacji CiT) – czyli zrównanie wreszcie w prawach mieszkańców miast z mieszkańcami wsi, którzy podatku dochodowego nie płacą. I uzupełnienie dochodów budżetu państwa, jeśli nadal by ich brakowało po zniesieniu niesprawiedliwych przywilejów, przez podniesienie podatku VAT.
Ciekawe, co na to Adam Jarubas, kandydat na prezydenta z PSL?