We wtorek premier Donald Tusk zapowiedział, że poszkodowani kupcy z hali przy ulicy Marywilskiej otrzymają od państwa pomoc w wysokości 2 tys. złotych.
– Od najbliższego czwartku 23 maja przedsiębiorcy poszkodowani w pożarze na Marywilskiej 44 mogą zwracać się o wsparcie w siedzibie Zakładu Ubezpieczeń Społecznych przy ulicy Podskarbińskej 25 w Warszawie – przekazał szef rządu. Środki będą pochodzić z Agencji Rozwoju Przemysłu i otrzymają je ci, którzy prowadzili jednoosobową działalność gospodarczą.
Wściekłość kupców
Poszkodowani nie są jednak usatysfakcjonowani poziomem wsparcia, jakie zaoferował im rząd. Niektórzy z nich mówią wprost o upokorzeniu. Inni nie kryją swojej frustracji.
– Jesteśmy zażenowani i jest nam trochę przykro. Oczywiście, że teraz przyda się każdy grosz, ale dwa tysiące to jest bardzo mało – powiedział jeden z kupców w rozmowie z Wirtualną Polską.
– Dwa tysiące dla przedsiębiorcy, który stracił 300 tys. albo pół miliona zł? To jałmużna. Fajnie, że premier się nami zainteresował, ale my potrzebujemy realnej pomocy. Mogli to inaczej zorganizować – stwierdził inny.
Wśród części przedsiębiorców panuje nadzieja, że obiecane 2 tys. złotych to tylko wstępna oferta pomocy i wkrótce zostaną im przedstawione inne rozwiązania.
– Liczymy, że zostaniemy objęci szerszą pomocą, a te 2 tys. zł to nie po to, żeby rząd mówił w mediach o pomocy dla nas – powiedział jeden z kupców.
Rozczarowanie propozycją Trzaskowskiego
Jak się okazuje, nie tylko Donald Tusk rozczarował kupców z Marywilskiej tym, co dla nich zaproponował. Tuż po pożarze prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zaznaczył, że miasto ma ograniczone możliwości pomocy, ale całkowicie nie jest bezradne.
– Oczywiście, ta sytuacja wymaga empatii, ale równie istotne jest ustalenie wszystkich faktów. W jaki sposób miasto może teraz pomóc? Na przykład, mamy specjalny punkt przy ul. Marszałkowskiej 77 i 79 oraz stanowisko dla wszystkich, którzy chcieliby uzyskać konkretne informacje i zarejestrować się jako bezrobotni. Oferujemy pomoc w poszukiwaniu nowej pracy – deklaruje.
Kupcy byli zawiedzeni tą propozycją.
– To kpina – mówią, nie kryjąc wzburzenia. – Zostaliśmy sami z naszym problemem. Za chwilę sprawa zupełnie ucichnie i nikt nawet nie będzie o nas pytał. A przecież pracujemy ciężko, uczciwie płacimy podatki. To przykre, że nie możemy oczekiwać niczego od państwa — podkreślali rozżaleni handlowcy.
Czytaj też:
Rosjanie stoją za pożarem Marywilskiej? Tusk o ustaleniach służbCzytaj też:
Na Marywilskiej powstanie hala tymczasowa. Trzaskowski: Kupcy będą mogli handlować