Czy związki partnerskie faktycznie "nikomu nie szkodzą"?
  • Łukasz WarzechaAutor:Łukasz Warzecha

Czy związki partnerskie faktycznie "nikomu nie szkodzą"?

Dodano: 
Parada Równości w Warszawie z udziałem m.in. prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego i minister ds. równości Katarzyny Kotuli
Parada Równości w Warszawie z udziałem m.in. prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego i minister ds. równości Katarzyny Kotuli Źródło: PAP / Paweł Supernak
KONSTYTUCJA WOLNOŚCI | Na początek ważne zastrzeżenie: sprawa związków partnerskich to klasyczny przykład przemysłu przykrywkowego, czyli wyciąganie na pierwszy plan sprawy mało faktycznie znaczącej, ale budzącej spore emocje, ponieważ w gruncie rzeczy nierozstrzygalnej.

Oczywiście mamy tutaj różnego rodzaju argumenty odwołujące się do badań czy statystyk, ale ponieważ na ogół każdy w takich sytuacjach znajdzie takie badania, na jakich mu zależy, w istocie rzecz sprowadza się do światopoglądowego określenia się.

Przemysł przykrywkowy działał bardzo prężnie podczas pierwszych rządów Donalda Tuska, nieco słabiej podczas rządów PiS – nie z powodu jakiejś immanentnej uczciwości tej formacji, ale dlatego, że jej metoda rządzenia była inna. PiS wrzucał do obiegu mnóstwo spraw faktycznie ważnych, które pojawiały się w takim tempie, że jedne przysłaniały drugie. Tak było szczególnie w kadencji lat 2015-19. Teraz znów przemysł przykrywkowy funkcjonuje bardzo prężnie, bo też jest co przykrywać. Z jednej strony to ewidentna pustka programowa rządu, z drugiej – pojawiające się już masowo problemy, związane z przewidywanym radykalnym wzrostem kosztów życia, zielonym ładem i planowanymi obciążeniami podatkowymi (ozusowanie umów cywilnoprawnych), a także potencjalna eskalacja konfliktu na Ukrainie i szerzej – wszystko to, co związane jest choćby z rozpoczęciem rozmów akcesyjnych z Kijowem.

Czytaj także