Można doskonale zrozumieć, dlaczego lider Platformy tak bardzo potrzebował jakiegoś sukcesu z obszaru zmian obyczajowych. Było mu to bardzo potrzebne po paśmie ostatnich porażek. Począwszy od upokorzenia związanego z wizytą kanclerza RFN Olafa Scholza, przez odrzucenie przez Komisję Europejską planów opłacenia z funduszy unijnych planów wzmocnienia polskiej granicy wschodniej, a skończywszy na fiasku idei, by z polskiego węgla wytwarzać prąd dla Ukrainy pod kuratelą instytucji unijnych.
Tusk na spalonym
Tyle że pilna potrzeba sukcesu nie przełożyła się na profesjonalizm działań. Tusk zdecydował, że większe szanse na przeforsowanie przez Sejm, od głosowania nad związkami partnerskimi, może mieć depenalizacja aborcji. Zamiast samemu przypilnować, by projekt był profesjonalnie napisany, oddał sprawę w ręce radykalnych aktywistek feministycznych, które napisały projekt „na kolanie”.
Najdokładniejszą krytykę ustawy przeprowadził nie kto inny, jak Roman Giertych, wskazując, że dawałaby ona swobodę działania każdemu znachorowi i konowałowi w ramach tzw. pomocy przy usuwaniu ciąży.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.