I od razu zwrócił uwagę swoim pisaniem „w poprzek” obowiązujących trendów i kierunków. Już na jego pierwszy zbiór szkiców „Euklides i barbarzyńcy” (1964 r.) rzucił się Artur Sandauer, zarzucając autorowi „programowy irracjonalizm”. Ale swój kij w literaturoznawcze mrowisko włożył wiele lat później.
To w latach 90. powstały jego bardzo ważne książki, o mówiących same za siebie tytułach: „Wyobraźnia pod nadzorem. Z dziejów literatury i polityki w PRL”, „Pisarze w służbie przemocy” i „Sowietyzacja i jej maski. PRL w latach stalinowskich”. Z jednej strony zainteresowały one także czytelników spoza środowiska literackiego i uniwersyteckiego, z drugiej uznane przez akademicki mainstream za skandalizujące i obrazoburcze wypchnęły ich autora na, jak to skonstatował Tomasz Burek, „intelektualny margines”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.